Refleksja zamiast recenzji filmu
Uwielbiam w hollywoodzkich produkcjach skupiać się na drugim tle. Podpatrywać, co mówią o otaczającej mnie rzeczywistości. Przeglądać w nich odbijający się świat. Udane filmy mają tę właściwość, że potrafią dostarczyć i rozrywkę i treść. Za taki uważam „Igrzyska śmierci”, które biorę poniżej na warsztat. Oczywiście to „popkorniak”, „akcyjniak” i zasługuje na wszystkie przydomki komercyjnej szmiry. Tylko o takich filmach chce pisać w tym cyklu. Poszukiwanie sensu w artystycznym, ambitnym, festiwalowym kinie zostawiam profesjonalnym krytykom. Ja jestem po prostu widzem, który wyszedł właśnie z ciemnej sali. Chce porozmawiać ze znajomymi. Przyszliśmy na seans dla rozrywki, a rozmowa nas cieszy. Tekst ten nie będzie recenzją filmu, będzie refleksją. Wyjściem od kultury do świata i od świata do kultury. Zakładam Czytelniku, że film widziałeś. Podyskutujmy, czy widzieliśmy to samo. Jeśli spodoba Ci się taka forma, jest jeszcze wiele filmów, o których chciałbym z Tobą porozmawiać. Na końcu tekstu przedstawiam propozycję.
Przepraszam za kontrowersyjność niektórych tez i porównań. Opisywane wydarzenia ciągle się dzieją. Dzieją się blisko i zapowiada się, że potrwają jeszcze wiele lat. Polecam powtórkowy maraton całej serii „Kosogłosa”, bo pozwala nabrać dystansu, otrzeźwia. Trwa wojna. To wzbudza trwogę. Strach przyćmiewa rozsądny osąd. Tym bardziej potrzebujemy lustra. Przejrzyjmy się w tym filmie.
Wychodzę z seansu z refleksją, że 24 lutego nie zmieniło się nic. Nic w naturze człowieka. Nabieramy się na te same sztuczki, na które nabieraliśmy się zawsze. Wiedza, jak czynić ludzi posłusznymi, przepraszam, zwolennikami sprawy jest nauką. Niby wiedziałem to już wcześniej, ale i tak mnie to szokuje. Nad tym, co mamy myśleć, pracują eksperci. Prawda i kłamstwo to środki stylistyczne narracji, a narrator jest wyrafinowany. Snuje opowieść, która nam się podoba. Pozostaje pytanie: komu służy? Jakie intencje nim kierują? Czy dobro jest dobrem, czy tylko takim się zdaje? Czuję niepokój.
Igrzyska śmierci w Ukrainie
Mamy za naszą granicą prawdziwe igrzyska śmierci. Obie strony nie wahały się nawet przez chwilę i od razu ruszyły do wojny na froncie informacyjno-medialnym. Zaprzęgły w tym celu swoją sztukę, historię i tożsamość. To coś nowego. Kultura walczy bez pardonu. Można ten oręż opisać, podobnie jak eksperci opisują kolejne rodzaje uzbrojenia czy przesunięcia na liniach frontu. Film Garego Rossa „Igrzyska śmierci” na podstawie powieści Suzanne Collins stanowi świetną kanwę dla refleksji dotyczącej aktualnych wydarzeń. Autorka książki bezbłędnie dostrzegła nowe pole bitwy. Analogie świata przedstawionego w scenariuszu i tego z aktualnej agendy medialnej nasuwają się jedna za drugą.
Każda dyktatura jest taka sama
Po co odbywają się igrzyska głodowe? By trzymać uciśniony lud Panem pod butem. Mają przypominać, co wydarzyło się ostatnim razem, gdy dystrykty zbuntowały się przeciw władzy stolicy. To oficjalnie. W praktyce są wyrafinowanym spektaklem służącym do zarządzania nastrojami obywateli. Teatrem polityki historycznej tego postapokaliptycznego narodu. A zarządzać jest czym. Rozwarstwienie pomiędzy bogactwem stolicy i biedą dystryktów jest uderzające. Pierwsze sceny filmu przedstawiają korupcję. Główna bohaterka Katniss Everdeen poluje na jelenia z państwowego lasu. Zamierza go sprzedać strażnikom strzegącym przed kłusownictwem… Nędza, korupcja i opresja aparatu władzy. Widz nie może mieć żadnych wątpliwości, że patrzy na dyktaturę.
Czy obraz Rosji nie jest uderzająco podobny? „Gdy na świecie miliarderzy dysponują 1–2 proc. bogactwa narodowego, w Rosji do 110 miliarderów należy 35 proc. całego bogactwa” – podaje „Newsweek”, a „23% rosyjskich lokali i domów nie posiada spłukiwanej toalety” – napisał „Forsal”. Utrzymanie w ryzach nastrojów takiego społeczeństwa wymaga równie wyrafinowanej propagandy jak w Panem. Wymaga igrzysk śmierci. A te Rosja organizuje swoim obywatelom od dawna. Wymieniając tylko współczesne: w Czeczeni, Gruzji i Ukrainie. Wydaje się, że Rosjanie prowadzą wojny na użytek wewnętrzny swojej machiny państwowej podobnie jak Panem organizuje igrzyska. Trudno znaleźć inny sens w prześladowaniu malutkich narodów, np. Gruzji . W odbieraniu jej jeszcze mniejszej Abchazji przez największe państwo na świecie. Podobnie jak trudno odnaleźć sens mordowania się przez przypadkowych ludzi na arenie.
Nadzieja potrzebuje historii bohatera
Nadchodzi dzień losowania. Losowanie przypomina, że wojna może dotknąć każdego. Zarówno dziecko, jak i starca. Za bezbronnych można się poświęcić. Tak czyni Katniss Everdeen. Ratuje swoją trzynastoletnią siostrę przed okrutnym widowiskiem. Podobnie czynią obecnie tysiące ukraińskich ochotników. Skromne, niewyróżniające się niczym życie głównej bohaterki filmu trafiło w tryby systemu.
Katniss miała stać się ofiarą dyktatury, która zbierała krwawe żniwo od 70 lat. Reżim planował zjednoczyć w strachu społeczeństwo wokół siebie. Miał rozbić zawiązane frakcje kontestujących, a gniew tłumu zwrócić przeciwko wskazanemu przez siebie wrogowi. Euforia z wielkiego zwycięstwa miała rozładować napięcia. Wydarzenia, będące zarzewiem rebelii znajdowały się poza najczarniejszymi wyobrażeniami oprawców. To było ich show. Nic nie wskazywało, że zagrają w przedstawieniu drugiej strony.
Zakładam, że po pierwszych dniach kampanii rosyjskiej „operacji specjalnej” miny prezydentów Snowa i Putina dużo się nie różniły. Obserwowali z narastającym gniewem i skrywanym niepokojem jak coraz mocniej w przeciwnika wstępuje nadzieja. Stało się jasne, że te igrzyska nie będą takie jak inne.
„Seneka, po co nam zwycięzca? Czy nie łatwiej byłoby ludzi rozstrzelać?” – zapytał retorycznie prezydent Panam – Snow – głównego organizatora igrzysk – Senekę. „Nadzieja to jedyna rzecz silniejsza od strachu. Ale trzeba z nią być ostrożnym. Kontrolować ją” – dodał Snow.
Tymczasem nadzieja wymykała się spod kontroli. Wierzę, że decyzja Wołodymyra Zełenskiego o pozostaniu w Kijowie, pomimo zbliżającej się ofensywy Rosjan, była tą chwilą odwagi, która uczyniła z niego symbol. Podobnie jak Katniss, gdy zgłaszała się za siostrę, być może nie zdawał sobie sprawy, że ten czyn wszystko odmieni.
Oboje mogli coś przeczuwać, mogli się łudzić, ale na pewno nie byli pewni. Akt desperacji i odwagi, pierwsza iskra dająca nadzieję. Odpowiednia osoba w odpowiednim czasie. Przeznaczenie?
Los wykuwają eksperci
Nic z tych rzeczy. Na nic by się to wszystko zdało, gdyby nie ktoś, kto zauważywszy tę iskrę, zaczął podsycać płomień. Ten los trzeba było dopiero wykuć. Dziewczyna „igrająca z ogniem”, jak będą ją nazywać, żegnając się z siostrą, martwiła się jedynie o to, by jej rodzina nie głodowała. Nie przeczuwała chwili. Nie czuła wiatru historii, bo ten nie wiał. Prezydent Zełenski, kręcąc powyższy filmik, zapewne również nie był jeszcze pewien ani zapału własnego narodu do oporu, ani partnerów z Zachodu. Przyszli bohaterowie zrobili to, co uważali za słuszne.
Haymitch Abernathy, który kiedyś zwyciężył głodowe igrzyska, zostaje mentorem nowych zawodników. Udziela bohaterom kluczowej rady. Jeszcze bez wiary. W końcu jak dotychczas wszyscy, którym jej wcześniej udzielił, nie żyli. Mimo to, rada ta staje się pierwszą z iskier rozniecających płomień.
„Chcecie wiedzieć jak przetrwać? Ludzie muszą Was polubić. Zaskoczenie? Trwają igrzyska, przymieracie z głodu lub chłodu. Odrobina wody, nóż lub zapałki mogą decydować o życiu lub śmierci, a takie rzeczy załatwią Wam sponsorzy. A żeby zdobyć sponsorów, trzeba wzbudzać sympatię” – radzi Haymitch Abernathy.
Wyobrażam sobie, że w podobnych słowach zwrócił się do rządu Ukrainy doradca z USA: „Być może, Ukraino, walka będzie nierówna, ale dostałaś scenę i uwagę publiczności. Społeczność międzynarodowa słucha. Przekonaj sponsorów”. I tu rozpoczęło się coś nowego dla świata. Coś nowego dla kultury. Ukraina od początku wiedziała, że wojnę należy toczyć również w umysłach ludzi. Na żywo dzieje się to pierwszy raz w dziejach. Suzanne Collins przedstawiła w swojej książce, a Gary Ross uwypuklił w filmie, że dla współczesnego konfliktu to właśnie przestrzeń mediów, kultury i rozrywki będzie miała dominujące znaczenie. W książce jest to kluczowe, a w rzeczywistości? To się dopiero okaże, ale dotychczasowy rozwój wydarzeń jest szokujący.
Mass wojna
Wirtualna arena
Wydarzenia, które dzieją się za naszą wschodnią granicą zdawały się fizycznie namacalne tylko przez pierwszy miesiąc. Nie da się jednak żyć w ciągłym strachu. Umysł przyzwyczaja się do okoliczności. Paraliż i przerażenie ustąpiły. Pomimo wojny musimy rano wstać do pracy. Ugotować obiad i wynieść śmieci. Nasza uwaga zaczęła dopuszczać bodźce z innych źródeł. Przerażające wydarzenia zobojętniały, stając się areną na ekranie. Wiemy, że na arenie są ludzie. Wiemy, że naprawdę się zabijają. Jednocześnie wydaje się to takie odległe i nierealne. Ulegamy temu złudzeniu i niestety stajemy się obojętną widownią. Tak po prostu jest. Wracamy do rutyny życia. Strony konfliktu o tym wiedzą. Nasze przyglądanie się ich nie interesuje. Mamy kibicować. Wspierać. Wpłacać. Kupować drony. Wywierać nacisk na rządy. Nasza uwaga jest frontem.
Wzruszająca do łez mała dziewczynka ma nas przekonać do wpłacenia datków. Widziałem ją w bunkrze, jak śpiewała Frozen. Miałem w oczach łzy, widząc ten występ.
Wpłacałem. Na broń i leki. Nie chciałem żeby Kosogłos zmarł od ukąszeń jadowitych pszczół.
Showmani
W filmie od razu pojawiają się komentatorzy i analitycy. Budują wiedzę publiczności i starają się kreować jej emocje.
Show budowane przez Claudiusa Templesmitha i Caesara Flickermana posunięte jest do granic absurdu, ale przyznam szczerze, że oglądając w TVN-ie rozemocjonowanego gen. Skrzypczaka, też czasem czułem się niesmacznie. Mimo to przez pierwsze dwa miesiące słuchałem wytrwale każdej informacji, analizy i ów niesmak za bardzo mi nie przeszkadzał. Musiałem wiedzieć, co się dzieje. Przyjąłbym każdą formę. Do dziś zostałem wytrwałym fanem Wolskiego i Zychowicza. Słucham o Ukrainie do śniadania i do kolacji… Tak więc filmowa metafora teleturnieju jest trafionym komentarzem, bliskim rzeczywistości.
Kostium superbohatera
Ekran rządzi się własnymi prawami, trzeba zadbać o strój. Jest to sprawa wielkiej wagi. Co prawda zielona koszulka i polar prezydenta Zełenskiego nie potrafią zapłonąć, ale wydźwięk mają podobny. Skromny, przypominający wojskowy T-shirt wraz zarostem mówią: „Jestem jednym z Was. Cierpię razem z Wami. Walczę”. Ja niemal widzę te płomienie. Za tym strojem na pewno stoi jakiś nieznany nikomu Sina (charakteryzator Kosogłosa). Wołodymyr Zełenski podczas swoich publicznych występów utrzymuje spójność tego wizerunku. Jest to przemyślane działanie. Obliczone na ten sam efekt, co płonące skrzydła Everdeen. Miarą sukcesu stroju prezydenta Ukrainy niech będzie wyszydzone przez opinię publiczną naśladownictwo francuskiego prezydenta Macrona.
Wszystko dla sprawy
Jak zdobyć sponsorów? Najpierw muszą cię zauważyć. Fundament jest szczery i prawdziwy. Zwykła dziewczyna ratuje życie siostrze. Aspirujący do Europy pokojowy naród zostaje bez własnej winy najechany przez dyktaturę. Zainteresowanie publiczności trzeba jednak nie tylko zdobyć, ale także utrzymać. Strzelić z łuku w jabłko w dłoniach sponsora, tak by poczuł, że zagrożenie jest realne, że ta strzała zabija. Śmierć i cierpienie mieszkańców Mariupola i Buczy były i są okrutną zbrodnią, której sprawcy muszą ponieść karę. Nie wolno o nich milczeć. Ukraińcy postąpili w jedyny możliwy do pomyślenia sposób nagłaśniając te wydarzenia. Posłużono się jednak nimi świadomie na medialnym froncie. Tkwią w sercach zachodnich społeczeństw i nie pozwalają pozostawać obojętnymi. Przecież to nie są jedyne miejsca na świecie, gdzie cierpią ludzie. Te inne miejsca nie potrafiły jednak pokazać swojego bólu. Nie zadbały o to, by ktoś je polubił. Gdzie w ogóle jest Jemen? Pamiętacie zawodnika Dystryktu 3? Tak po prostu działa świat w dobie globalnej wioski. Ukraińcy to zrozumieli i wykorzystują jak nikt nigdy wcześniej.
Prawda ekranu
W boju okazuje się, że prawda nie ma znaczenia, można kłamać, gdy publiczność nam sprzyja. To tylko narzędzie. Zmyślony romans pomiędzy Katniss Everdeen a Peetą Mellarkiem wydaje się dla widza oczywistą zagrywką. Gdy jesteśmy zgodni, co do słuszności celu, kłamstwo służące sprawie wydaje się jest etyczne.
Czy ktokolwiek ma pretensje do żołnierzy z Wyspy Węży, po tym jak okazało się, że jednak żyją? Czy czujesz się okłamany, że Duch Kijowa nie istnieje? Mity, które Ukraińcy stworzyli na początku wojny, pozwoliły im przetrwać. Taka była potrzeba. Zakładam, że wydarzenia te zostały wybrane przez zdolnego PR-owca. Powstawały jak reklama. Odbyła się burza mózgów. Team kreatywny rozpatrywał różnych kandydatów. Patrząc na to, co powstało, sam Plutarch Heavensbee nie zrobiłby tego lepiej. W przestrzeni publicznej wypromowano jeszcze wiele innych mitów, jak ten o dzielnej ukraińskiej piechocie stawiającej opór rosyjskim czołgom, czy ten o nadzwyczajnym spustoszeniu sianym przez drony obrońców.
W kulminacyjnym momencie pierwszej części Katniss przekonuje swojego partnera, że jedynym sposobem, by przeżyć, jest przekonać publiczność, że popełnią samobójstwo, zjadając trujące jagody. Tylko postawa publiczności może ich ocalić. Czy Ukraińcy nie czynią podobnie?
Desperacja pomieszana z wyrafinowaniem. Postawienie wszystkiego na jedną kartę wymagało odwagi, ale nie było innej drogi prowadzącej do celu. Żołnierze szczerze chcą oddać życie za wolność swojego narodu. Katniss chciała walczyć. Wołodymyr Zełenski jest dzielny. To jednak za mało. Liczy się prawda. Prawda ekranu.
W pierścieniu ognia
W drugiej części bohaterzy zmuszeni są kontynuować swoją grę z publicznością. Stolica próbuje zniechęcić do nich tłum. Mimo to rebelia się rozprzestrzenia. Staję się modna. Fryzurę Katniss nosi nawet córka Snowa. Oś fabularna rozwija się tu wokół dylematu: jak pozbyć się Kosogłosa, nie czyniąc z niej męczennika. Skoro stała się symbolem, nie wystarczy jej zabić. Trzeba zrobić to tak, by przedstawić ją jako element systemu. Zapada decyzja, by urządzić ponowne igrzyska z jej udziałem. Nie jej śmierć jako osoby jest celem, a śmierć jej wizerunku. Ona też ma zabijać i łamać sojusze. Ludzie nie mogą jej lubić, gdy będzie umierać.
Piszę ten tekst w czerwcu 2022 roku. Rosjanie stanęli przed podobnym dylematem. Nikt z nas dziś nie wie, jakie propozycje dostają ukraińscy bohaterzy. Kto i z jaką mocą jest kuszony i naciskany. Publiczność jest, jakkolwiek to źle zabrzmi, opatrzona i znużona. Społeczeństwa Zachodu mogą być podatne na próby rosyjskiej propagandy, mającej na celu zniechęcenie do Ukraińców. Trzeba działać.
Bohaterowie filmu zdobywają sympatię, decydując się na kolejne kłamstwo w słusznej sprawie. Skazani na powtórny udział w igrzyskach oświadczają, że Katniss pójdzie ponownie walczyć o życie, będąc w ciąży. Reakcja tłumu jest gwałtowna. Nawet publiczność ze zblazowanej stolicy domaga się łaski. Reżim jest nieugięty. Rewolucja dostaje paliwo. Mam nadzieje, że Ukraińcy wymyślą „swoją ciążę”. Próbowali z bronią chemiczną, z zagrożeniem awarią elektrowni atomowej, ale teraz mam wrażenie, że zabrakło im pomysłów. Trzymam kciuki za ich propagandystów. Front medialny wymaga eskalacji. Potrzeba strzały wypuszczonej w pole siłowe areny, która zelektryzuje narody.
Dokąd prowadzisz Kosogłosie?
Kolejne dwie części serii zmieniają narrację. Zamiast patrzeć na machinę propagandy Panem, patrzymy na machinę propagandy rebeliantów. Plutarch Heavensbee, wcześniejszy zarządca igrzysk z ramienia reżimu, okazuje się być współpracownikiem Almy Coin. Jest ona prezydentem Dystryktu 13, przywódczynią rebelii. Aspiruje do przejęcia władzy nad stolicą.
Katniss Everdeen w bazie buntowników witają słowa: „Wypuszczając strzałę w stronę pola siłowego, zelektryzowałaś naród. Wierzymy, że podtrzymując ten zapał, postawimy się Kapitolowi. Druga taka okazja może być za 75 lat”.
Nikt nawet przez chwilę nie owija w bawełnę. Przywódcy rebelii interesują się Kosogłosem, nie Katniss. Od razu przystępują do kręcenia propagandowych nagrań, mających budować morale powstańców. Pełen profesjonalizm. Bohaterka znów chwilę się opiera, podobnie jak wobec mądrości Haymitcha. Szybko jednak rozumie, że nie ma innej drogi, dzięki której mogłaby coś zmienić. Bierze tę rolę.
Operacja specjalna
W trzecim filmie serii warto zwrócić uwagę na ciekawą wypowiedź Snowa. Planując przemówienie do wiernej sobie części Panem, odmawia nazwania przeciwnika rebeliantami. Uzasadnia to tym, że nie chce ich usankcjonować. Do przyjęcia są przestępcy, radykałowie… naziści, banderowcy. Kraj płonie. W tle wykonywane są egzekucje. Tymczasem przemówienie jest o pokoju. „Wiąże nas umowa. Każdy dystrykt zaopatruje kapitol jak krew serce. W zamian kapitol zapewnia dystryktom porządek i bezpieczeństwo” – mówi Snow. Rzeczywiście atrakcyjny kontrakt. Wygląda na to, że Rosjanie do Ukrainy przychodzą z podobnym.
W Panem zakazuję się używania symboli oporu pod groźbą najwyższej kary. Ogranicza się dostęp do komunikacji. Ogłasza nakaz oglądania propagandy. Wolność słowa w kontekście trwającego konfliktu jest niedopuszczalna. Za niewłaściwe wypowiedzi, gesty czy myśli można ponieść surowe konsekwencje. Wszystkie dyktatury są żałośnie identyczne! Operacja specjalna, denazyfikacja. Niet wojnie!
Wojna informacyjna
Gdy Peeta Mellark dostaje się do niewoli, wróg wykorzystuje go na froncie medialnym przeciw rebelii. Przeprowadza z nim wywiad. Widz nie zna jeszcze jego motywacji. Widzimy, że kluczy, ale wydźwięk jest taki, że namawia rebeliantów do złożenia broni. Jego sytuacja przypomina mi położenie kobiety w ciąży ze szpitala w Mariupolu. Stała się znana po tym, jak jej zdjęcie z ewakuacji po bombardowaniu obiegło świat.
Rosjanie najpierw twierdzili, że prezentowane zdjęcia są fałszywe. Kobieta według nich miała być podstawioną aktorką. Gdy jednak dostała się w ich ręce, przeprowadzili z nią wywiad, którego wydźwięk był negatywny dla strony ukraińskiej. Rosyjska propaganda nie mogła przegapić takiej okazji. Podobnie jak prezydent Snow nie mógł powstrzymać się przed posłużeniem się Peetą Mellarkiem.
Pełen profesjonalizm
Propaganda kręcona w studio wychodzi rebeliantom topornie. Decydują się wysłać Kosogłosa w pole wraz z ekipą Cressidy. Jednej z najbardziej obiecujących reżyserek Kapitolu. Uciekła od reżimu. Jej motywacją jest dziennikarskie marzenie, by uwiecznić tworzyć historyczne wydarzenie. Pasja do zawodu. Jej zespół to dysydenci pokrzywdzeni przez Panem. Dziennikarze na Ukrainie każdego dnia relacjonując wydarzenia, jednocześnie „tworzą je”. O pewnych sprawach mówią, o innych milczą. Mogą zniechęcać lub zachęcać. Są żołnierzami medialnego frontu. Relacja dotycząca konkretnego wydarzenia może zamienić się w strumień finansowania, zwrócić uwagę politycznych decydentów i realnie wpłynąć na sytuację. Cressida to wie i walczy w wielkim stylu. Przy niej Katniss dojrzewa i godzi się w pełni na swoją rolę. Staje się narzędziem w rękach reżyserki. Służy sprawie. Materiał ze zbombardowanego szpitala jest majstersztykiem. Kosogłos czerpie natchnienie z cierpienia świadomie. Jest w tym szczera i wyrafinowana jednocześnie. Cierpi profesjonalnie. Opisuje śmierć z kunsztem i budzi widzów do buntu przeciw przemocy. Napędza rebelie przekuwając tragedie w zapał do walki.
Dokąd prowadzisz Ameryko?
Niepokój po obejrzeniu wszystkich części „The Hunger Games” jest głęboki. Alma Coin w czwartej części jest na drodze do zwycięstwa. Obawa o jej motywację narasta z każdą sceną i znajduje finał w trakcie szturmu na siedzibę prezydenta Snowa. Rozpędzona machina propagandy nie zawahała się wykorzystać najobrzydliwszej karty, jaką miała w ręce. Zbombardowano korytarz humanitarny, którym przemieszczały się wyłącznie dzieci. Obwiniono o to Snowa. Dla publiczności wydawało się oczywiste, że za zbrodnią stoi dyktator. Czyn ten był tak okrutny, że odwrócił od niego nawet najzagorzalszych zwolenników. Obalono go bez walki. Poświęcono życie kilkuset niewinnych dzieci by ocalić tysiące żołnierzy i obywateli stolicy. Makiawelizm w czystej formie. „Zabijanie to nie zawsze jest osobista sprawa„. To była polityka. W Panem to front medialny zadecydował o zakończeniu konfliktu. Rebelianci zdobyli dostęp do kanałów komunikacji przeciwnika. Popełnili zbrodnie i przypisali ją drugiej stronie. Grunt był dobrze przygotowany przez bohaterów takich jak Kosogłos. Czas odpowiednio dobrany. Widzowie uwierzyli.
Przechodzą mnie ciarki na myśl o potencjalnych analogiach tego wydarzenia w rzeczywistości. O co mógłby zostać oskarżony Putin, by odwrócili się od niego jego najwierniejsi poplecznicy? Uwierzę w każdą jego winę. Jestem przekonany, że istnieje wiele prawdziwych powodów, by go obalić. Tak twierdzę na podstawie dostępnych mi informacji. Tak słyszałem. Tak mi się wydaje. Rosjanie wierzą, że Czeczeńcy wysadzali budynki mieszkalne w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku. Wierzą, że w Ukrainie u władzy są naziści. Tak słyszeli. Tak im się wydaje. Dlatego ruszyli na wojnę. Zabijać.
Kosogłos był zdruzgotany, gdy poznał prawdę od oczekującego na wyrok śmierci Snowa. Alma Coin po odniesieniu zwycięstwa przekonuje pozostałych przywódców rebelii, że naród jest zbyt wzburzony, by pozwolić mu przeprowadzić wolne wybory. To musi poczekać. Ona jest gotowa tymczasowo przejąć władzę. By uspokoić nastroje, proponuje przeprowadzić kolejne igrzyska śmierci.
Czy kiedy już opadnie kurz na Ukrainie, znajdzie się ktoś, kto odda strzał zwycięstwo tym, którzy o nie walczyli? Odpowiedź na to pytanie nieuchronnie poznamy. Będzie miała wpływ na Polaków niewiele mniejszy niż na Ukraińców. Czuję niepokój. Chcemy słuchać historii, która nam się bardziej podoba. Wiem jednak, że jej scenariusz jest pisany nie dla nas, tylko o nas. Wnioski wyciągnięte z filmu każą zachować sceptycyzm co do przyszłości. My, widzowie, jesteśmy bezradni. Jedyny opór, jaki możemy stawić systemowi, to otworzyć serca na człowieka zwracającego się o pomoc, jeśli uda mu się zbiec z areny.
Wydawca portalu Kulturalnie.waw.pl Tomasz Kalka
Polecam koniecznie ponownie zobaczyć film. Jeśli nie wiesz, na którym VOD legalnie go obejrzeć, polecam wyszukiwarkę VOD.PLUS
Czy potraficie dostrzec więcej analogii? Wiem, że nie wyczerpałem tematu. Jeśli tak, podzielcie się proszę przemyśleniami w komentarzach.
Jeśli taka forma refleksji nad kinem Wam się spodobała, w głowie mam jeszcze następujące propozycje do opisania:
- Snowpiercer – znowu byłoby o polityce,
- Avatar – a tu o społeczeństwie.