(…) ,,Tyś cnotami swymi zamknęła Jagiellońską krew… byłaś przykładem życia królewskiego
I chrześcijańskiego… ty byłaś ludu twojego ozdoba” Skarga.
Po wygaśnięciu Piastów ich władania dostała w oprawie królowa Bona. „Królowa Matka otrzyma za swoje wiano księstwo Mazowieckie tak obszerne, jak Czechy, lubo nie tak donośne”, pisał do Cesarza jego poseł Herberstein. Aby powiększyć „donośność” Mazowsza, gospodarna Włoszka sprowadza tu warzywa, drzewa owocowe, sadzi winnice, nabywa słynne ogiery boloneńskie, naprawia zamki, buduje, słowem we wszystkim widać jej zabiegliwą gospodarkę.
Na warszawskim zamku trzy zahukane królewny: Zofia, Anna i Katarzyna zamieszkują ze swą energiczną matką. Zofia wychodzi za mąż za Henryka ks. Brunszwickiego, a 1 lutego 1556 r. królowa matka, po 38 latach pobytu w Polsce, opuszczała syna, córki i kraj bez łzy w oku, nawet z uśmiechem na ustach. Dwie opuszczone królewny zostały na zamku warszawskim, obdartym nawet z obić przez chciwą matkę. Nawet futerka panien dworskich, nie mówiąc już o srebrach stołowych, uwiozła Włoszka za Alpy.
Marszałek dworu królewien pisze do Zygmunta Augusta: „Niech Król Jegomość każe kupić nieco futer lisich dla panien, które są przy Jego siostrach, albowiem te, których używały dotychczas, królowa Jejmość zabrała do Włoch”… „niechby Król Jegomość pomyślał o srebrach dla królewien, bowiem po wyjeździe matki prócz nalewki i miednicy po ojcu nic więcej nie mają, i łyżki jednej srebrnej córkom nie zostawiła, na cynie jadają.”
W parę lat potem królewnę Katarzynę pojął Jan ks. Finlandii, a na warszawskim zamku została aż do swej śmierci Anna Jagiellonka, ostatnia gałąź Jagiellońskiej rodziny. Jak tu w Warszawie zakończyła się dynastia piastowska, tak też i jagiellońska linia tu się skończyła.
Ale już pobyt żony i córek Zygmunta Starego rzuciły niejako fundamenty pod rezydencjonalne znaczenie Warszawy. Anna, jako żona Batorego, mogła mieszkać na Wawelu, jednakże przekładała swe warszawskie zacisze. Sejm lubelski, przy zawieraniu Unii z Litwą, wyznaczył Warszawę na miasto sejmowe, na polach Woli miały się odbywać elekcje królów. Przez Wisłę zbudowany most „wspaniałym nakładem i cudną sztuką” na 15 ostojach po 3000 zł. każda. Ową kunsztowną robotę prowadził mistrz Erazm z Zakroczymia, a królowa Anna „kazała obwarować to przedmurze najbezpieczniejszym ogrodzeniem ceglaney„.
Jak ważnym zdarzeniem musiał być dla Warszawy ów nowy most na Wiśle, najlepiej stwierdza zainteresowanie się nim Kochanowskiego. W zbiorze „Fraszek” dwie z nich poświęcił mostowi warszawskiemu:
„Ten to jest brzeg szczęśliwy, gdzie na czasy wieczne Litwa i Polska mają sejmy mieć społeczne,
A ten, który to wielkim swym staraniem sprawił.
Aby więc już żadnego wstrętu nie zostawił,
Wisłę, która nie zawżdy przewoźnika słucha,
Mostem spętał; bród wielki, ale droga sucha.”
To też Jan z Czarnolasu zapowiada dawnym przewoźnikom:
„A ty śpi przewoźniku, nie dbając na goście:
Byś i darmo chciał przewieźć — ja wolę po moście.”
W innej jeszcze fraszce pisze Kochanowski: „Nalazł fortel król August, jako cię miał pożyć… bo krom wioseł, krom promów, już dziś suchą nogą twój grzbiet nieujeżdżony wszyscy deptać mogą.”
Most warszawski w zdumienie wprawiał przybyszów, Orzelski nazywa budowę ,,arte admirabilis”, a Jagiellonkę napełniała duma, że ukończyła pomyślnie projekt braterski. Z dziecięciem prawie zadowoleniem pisze Anna do swej siostry Zofji Brunszwickiej: „Byłoby W. K. M. na co patrzeć, jako jadą przez most, chociaż jeszcze nie dorobiony. “
Była obawa, żeby nie zawleczono ognia na ten drewniany most, więc Jagiellonka kazała wznieść murowaną wieżę od strony Warszawy, a na tej wieży umieszczono tablicę spiżową (1582), opiewającą dzieje budowy. Tablica z wieży mostowej, zwanej później „prochownią”, wyraźna i czysta, jakby dziś wyszła z odlewni, przechowuje się w Muzeum Narodowym. Szkoda, że przed laty, gdy wyjmowano ją z wieży, przez niedbalstwo rozbito ją z jednej strony. W kolegiacie świętojańskiej urządziła Anna balkon, połączony z zamkiem. Tam rodzina monarsza słuchała nabożeństwa. 9. września 1596r. w skromnej komnacie warszawskiego zamku zmarła ostatnia Jagiellonka. W trzy tygodnie później wyruszył do Krakowa kondukt pogrzebowy ze zwłokami królowej. ,,Szło najpierw 500 ubogich ze świecami w ręku, za nimi mieszczanie i rzemieślnicy warszawscy z pochodniami, dalej uczniowie szkół warszawskich z krzyżem. Następowali dalej Bernardyni od św. Anny i Augustjanie od św. Marcina, a za nimi kanonicy od Św. Jana. Trzech senatorów w żałobie niosło za nimi koronę, jabłko i berło. Wóz pogrzebowy z ciałem ciągnęło 8 koni w czarnych kapach z barwnymi herbami, a czterech magnatów niosło rogi królewskiego płaszcza z czarnego aksamitu. Za trumną szedł król, prowadzony przez dwóch marszałków, oraz damy dworu królowej z dworzanami. Niezmierzone tłumy ludu towarzyszyły orszakowi, odprowadzając go przeszło dwie mile włoskie, aż za ogrody królewskie.” Taką relację z pogrzebu Anny Jagiellonki pisał nuncjusz Kardynał Gaetano. Nigdy jeszcze zahukana córka Bony nie wyjeżdżała z takim przepychem z Warszawy, jak w majestacie śmierci i końca swego rodu. Pogrzeb ten był także zamknięciem pewnego okresu w dziejach Warszawy: skończyły się małe partykularne kłopoty i życie mazowieckiego miasteczka, a odsłoniły się nowe horyzonty o wiele wspanialsze od poprzednich, zapowiadające niebywały rozkwit siedziby Warsza.
Losy nie były zbyt życzliwe dla ostatniej Jagiellonki: do brata dostępu nie miała, a gdy 19 czerwca 1572 r. Zygmunt August w obawie przed zarazą morową wyjeżdżał na Litwę,- nawet nie chciał się pożegnać z siostrą. Król był wtedy już tak chory, że sporządzono wóz, na który wraz z łożem go wniesiono. Nim wyruszono w drogę Oboźny Karwicki rzekł: „Miłościwy Królu, a więc tak W. K. M. odjedzie stąd z Królewną się Jejmością, Siostrą swą nie pożegnawszy? Ba, Miłościwy Królu, umrzeć jej chyba od żalu przyjdzie; Każ jej W. K. M. przyjść do siebie, bo ona o to W. K. M. łzy wylewając prosi„. Król pomilczał trochę, wreszcie rzekł: „Każcież jej przyjść”. Przyszła królewna, z płaczem przeprosiła króla, a król oddał jej spisany testament, „kilka słów do niej rzekłszy”, jak pisze obecny przy tym Górnicki.
A więc… tylko kilka słów… a w trzy tygodnie potem na knyszyńskim zamku wydał ostatnie tchnienie ostatni z Jagiellonów. Na ziemiach osieroconej Rzeczypospolitej pozostała tylko jedyna gałązka Jagiełłowego pnia: pogrążona w żałobie na warszawskim zamku Anna Jagiellonka.
Od tego dramatycznego pożegnania jagiellońskiego rodzeństwa jeszcze ćwierć wieku Anna miała przebyć na zamku dawnych książąt Mazowieckich. Zamek ten otoczyła ona blaskiem koronnej panującej pani i położyła fundamenty pod jego rezydencjonalny charakter. Pobożna, cicha, skromna, prześladowana przez losy ostatnia Jagiellonka jest tak ciekawym typem, a tak mało przez warszawian znaną i ocenianą, że słuszną jest rzeczą poświęcić jej dłuższą uwagę.
Zahukana córka, lekceważona królewna, poniewierana siostra miała Anna życie niezbyt znośne podczas panowania brata, gdyż nie brakło i wtedy dotkliwych obelg. Nieutulony po stracie Barbary, król szukał zapomnienia, a zawładnęła nim mieszczka warszawska Giżanka, którą Zygmunt ulokował na zamku, a więc pod jednym dachem z królewną.
Giżanka z dzieciątkiem siadywała w oknie zamkowym, dygnitarze składali jej wizyty, rozmyślnie pomijając Annę, przestał bywać u niej prymas, przestali senatorowie. „Miły bracie“, pisał Krasiński, który za poparciem Giżanki został biskupem krakowskim, „chceszli łaskę J. K. M. mieć — nie bywaj u królewny„.
Finanse Anny też były smętne: „obdarłam się, jak ubożuchna kobieta, nie mam przyzwoitej służby„, pisze Anna siostrze Zofii Brunszwickiej, a innym razem pisze: „Sam koło mnie wielki niedostatek, podobno przyjdzie mi zastawić co swego„. „Rozumie W. K. M.”, pisze innym razem do siostry, „jaką żałość serdeczną mam, iż czasem nie ma co jeść„. A Giżanka triumfowała: miała wtedy 50.000 czerwonych złotych, klejnoty, perły, a rozzuchwalała się coraz bardziej. „Dziw, jako się ta Warszawa nie zapadnie dla grzechu jej„, pisała królewna.
Sprawy pogorszyły się znacznie podczas bezkrólewia, bo Panowie Rada, niby chcąc roztoczyć opiekę nad królewną, w rzeczywistości czynią z niej niewolnicę, wymagając od niej bezwzględnego posłuszeństwa. Panowie Rada opiekę swą nad osamotnioną królewną rozpoczęli od rozgrabiania jej majętności. „Biorą wszystko mienie, a komu innemu dają nasze własne, co nam rodzice dali. Na ostatek i stada biorą i chcą wziąć wszystko bez woli naszej“. Położenie królewny było prawdziwie dramatyczne: „Około mnie wielki niedostatek, to wszystko jest winą jak Korony, tak i Księstwa” żali się siostrze osierocona córka Zygmunta i Bony.
Zbliżała się elekcja pana na osierocony tron jagielloński. Aby mieć rozwiązane ręce do intryg, Panowie Rada kazali Annie usunąć się z Warszawy do Pioscczna. Dworzyszcze w Piosecznie (17 kim. od Warszawy) nie było należycie zabezpieczone: w komorze, przyległej do sypialni królewny woda w konwiach zamarzała!
Zdana na łaskę i niełaskę Panów Rady, jest Anna pionkiem w ich ręku, „po śmierci J. K. M. mego miłościwego pana a brata, pomykam już szósty raz ku Warszawie”, a tymczasem starosta Czerski, pan Zygmunt Wolski zagarnął królewszczyzny Błonie, Pioseczno i folwarki Warszawskie, odgrażając się, „że królewny nie tylko do Warszawy, ale nawet 10 mil przed Warszawę nie dopuści“.
Nie tylko majestatu królewskiego, ale nawet subtelnej delikatności względem kobiety Panowie Rada nie szanowali: „Takem jest utrapiona wtem sieroctwie, iż i lata moje głoszą w Radzie, prawiąc: „Jakaby nam pociecha była, ona potomstwa mieć nie może, bo tyle lat ma“.
O małżeństwo Anny toczą się zaciekłe spory na polach elekcyjnych Woli, dokąd ściąga drobna szaraczkowa szlachta podlaska i mazowiecka. Ci elektorzy, drałujący na bosaka z kobiałką na grzbiecie z pod Różana, Łukowa lub Przasnysza, orientujący się w sprawach politycznych tak, że uczą ich Panowie Rada, by wołali ,,Gaweński“ na Walezjusza, lub „Badura“ na siedmiogrodzkiego wojewodę, ta ciemna fanatyczna brać, zagonowa, szeroko roztrząsa zalety i wady ostatniej Jagiellonki.
Przeżywszy jedną taką elekcję, z dumą woła Anna: „Wolatabycli śmierć, niż tego więcej„. — Ale zgryzotami królewnej utwierdza się stołeczny charakter Warszawy: Sejm lubelski 1569 r. wyznacza Warszawę na miejsce sejmów. Obojga Narodów.
Jeżeli do tego postanowienia doda się wyznaczenie Woli na miejsce elekcji, to już jeden krok tylko do koniecznej konsekwencji przeniesienia stolicy z Krakowa do Warszawy. Po mazowieckich Piastach, co rybacką wioskę wynieśli do godności miasta, najwybitniejszą postacią, torującą dalszy jego rozkwit była niewątpliwie Anna Jagiellonka.
Warszawa winna pamiętać jak wiele ma do zawdzięczenia tej, która „cnotami swymi zamknęła Jagiellońską krew“, tej ,,co była ludu swojego ozdobą”, Ostatniej Jagiellonce.
Mały, skromny, w większej części drewniany, zamek. mazowiecki wystarczał zupełnie cichej, sponiewieranej przez losy kobiecie. Ani obejmujący Mazowsze dla Korony Polskiej Zygmunt Stary, ani jego swarliwa małżonka dla zamku warszawskiego nic nie uczynili.
Ale czymże był ten skromny zamek nad Bugajem, w stosunku do przepychu i majestatu Wawelu? Tego przepychu nie dosięgnie on nigdy, ale też i na przyszłą rezydencję monarszą się nie nadaje. Dopiero wolą syna Katarzyny Jagiellonki, co też z tego zamku szła na swą ciernistą drogę księżnej Finlandii, wolą Zygmunta Wazy wzniesie się tu gmach godzien monarchów. (…)
Powyższy tekst i ilustracje stanowią fragment: Warszawa; Aleksander Janowski; Wydawnictwo Polskie R. Wegner. Poznań
Heliograwury (zdjęcia) wykonano w Zakładach Graficznych Biblioteki Polskiej w Bydgoszczy.