(…)
Walki O Niepodległość.
O drzewa łazienkowskie, nagie, czarne drzewa,!
Listopadowe wichry zwiały zżółkłe liście,
Listopadowe wichry huczą zimy przyjście,
Lecz nadzieję Zwycięstwa Wiosny — dusza śpiewa
Szumcie mi drzewa, szumcie w noc listopadową!…
Chcę usłyszeć w tym szumie spiskowych szeptanie,
Szczęk oręża, krzyk trwogi, karabinów,
granie ujrzeć gdzieś nad Solcem łunę purpurową.
Wacław Szelążek.
Mistyczna noc 29 listopada 1830 roku, to jakieś święto narodowe polskiego ducha, wyzwalającego się z okowów. To spełnienie testamentu kościuszkowskiego, to hasło, święte hasło dla przyszłych pokoleń.
Na moście Sobieskiego Nabielak z Goszczyńskim zebrali młodzież, by ruszyć na Belweder i pojmać W. księcia Konstantego. „Stoimy, jako orłowie w chmurze… pokłońmy się Białemu Królowi, On wie i czuje to, co czujemy my: wskazuje tam, a patrzy żywym okiem”.
Kolumna Nabielaka nie pochwyciła księcia w Belwederze, bo uszedł do Wierzbna, a spiskowi przebiegają miasto z okrzykiem ,,do broni!” Dzielne wojska polskie gromadziły się w Warszawie, a entuzjazm w mieście był niesłychany: kontusze, czamary zapełniały ulice, demonstracje na placach, w ogrodach, teatrach rozpalały do białości nastrój patriotyczny Stolicy.
Śmiało rzec można, że rewolucja listopadowa, to walka Stolicy z najeźdźcą: noc 29 listopada, Olszynka grochowska, lasy Wawra, szturm Woli, Reduta Ordona, śmierć Sowińskiego, te wszystkie najwybitniejsze fakty 1831 r. dzieją się w Warszawie i jej najbliższych okolicach.
80 000 wojska prowadzi Paskiewicz, a 390 dział wali w mury miasta, żadnej osłony. Nie pomogło bohaterskie męstwo, ani ofiary bezgraniczne, 7 września nawiązano rokowania, podpisano kapitulację, „tylko łuna na niebie od pożarów, naokoło pustoszących Warszawę, ruinę naszą oświecała„. ,,L’ ordre règne à Varsovie„, zawiadamiał cara Paskiewicz, a Mickiewicz pisał ,,po drugiem wzięciu Warszawy skończył się dzień drugi„.
Nastała mroczna, posępna doba paskiewiczowska. ,,Książę Warszawski“ wszelkich używał sposobów, aby miasto zgnębić: liczba ludności spadła, handel i przemysł został zrujnowany, zburzono całą dzielnicę Żoliborza pod budowę Cytadeli.
,,Kazałem tu zbudować cytadelę Aleksandrowską i oświadczam wam, że przy najmniejszym zaburzeniu każę miasto zbombardować. Zburzę Warszawę i z pewnością nie ja ją odbuduję“ groźnie przemawiał w dniu 16 października 1835 r. car Mikołaj w Łazienkach do deputacji polskiej. Wszystkie prawa obywatelskie zostały pogwałcone. Ucisk aż do absurdu gnębił ludność. W mieście jednak odnowiono katedrę Świętojańską, nadając jej do dziś istniejące formy angielskiego gotyku. Ukończono też budowę Teatru Wielkiego.
Tak więc wypadki polityczne hamowały, lecz nie przerywały niezbędnych prac w gospodarce miejskiej, która musi iść z postępem i ani na chwilę nie może ulec przerwie, ani zastojowi.
Duchowe życie stolicy tlało jedynie u domowego ogniska, w salonach prywatnych Deotymy, Narcyzy Żmichowskiej, wojewodziny Nakwaskiej i paru innych. Żelazna obręcz dławiła wszystko bezlitośnie przez całe panowanie Mikołaja I.
Nie zmieniło się i za nowego cara, po którym spodziewano się rządów liberalniej szych: ,,Point de rêveries, messieurs!” wołał młody car do deputacji polskiej, „Wszystko, co mój ojciec zrobił, dobrze zrobił. Rządy moje będą dalszym ciągiem jego panowania.”
Jakoż nie zmieniło się nic. Ponieważ jednak Rosja po porażce krymskiej musiała iść choć cokolwiek na liberalną drogę, przeto i w stosunku do Warszawy zachowywał się rząd carski powściągliwiej. Jednakże bólu i żalu, wywołanego przez 25-letnie rządy Paskiewicza, nie można było tak łatwo ułagodzić, przeto przyszło do wybuchu styczniowego, który znów rozegrał się w murach Stolicy.
Nie pomogły trzeźwe, lecz nie liczące się z nastrojem, reformy Wielopolskiego: w nocy z 22 na 23 stycznia wybuchło powstanie, obwołano Rząd Narodowy, młodzież formowała oddziały w puszczy Kampinoskiej, w lasach Jabłonny, Zegrza i Serocka.
Walki zbrojnej sama Warszawa nie odczuła, natomiast była ona głową i sercem ruchu. Ona też widziała tragiczny finał powstania: egzekucję w dniu 5 sierpnia 1864 r., gdy na stokach Cytadeli zawiśli na szubienicy członkowie Rządu Narodowego : Rafał Krajewski, Roman Żuliński, Józef Toczyski, Jan Jeziorański i ostatni Dyktator Romuald Traugutt. „Do ostatniej chwili odmawiał on modlitwy ze swym spowiednikiem, nie zwracając uwagi na to, co się wkoło niego dzieje„. Gdy jego biała postać zawisła obok czterech innych, „wielki jęk z piersi wielu tysięcy ludu wówczas rozległ się, głusząc huk bębnów i dźwięk muzyki wojskowej„.
Gdyby żył Mickiewicz, napisałby pewnie, że „skończył się dzień trzeci„.
Przed kościołem Świętokrzyskim ustawiono figurę Chrystusa, dźwigającego krzyż, a podpis pod posągiem dodawał otuchy miastu swym wezwaniem: „S ursum cord al”
Powstanie styczniowe, to jakby ruch Stolicy, a o ile epoka powstania listopadowego wielką już posiada literaturę, wspaniałe karty w sztuce, to ruch styczniowy oczekuje dopiero starannego opracowania monograficznego. Przywiezione obecnie do Warszawy zbiory raperswilskie przebogaty dają materiał, choćby wziąć słynne teki Mieleszki.
Jedna z nich np. zawiera kilkaset zaproszeń na nabożeństwa, którymi brzmiała Warszawa na jesieni 1861 r. Kto tych nabożeństw nie zamawiał: Literaci i artyści polscy, Przełożone pensyj, Młodzież męska w zakładach naukowych kształcąca się, Wdowy polskie, Zgromadzenie służących płci żeńskiej, Aptekarze warszawscy, Mieszkańcy Nadwiśla, Uczniowie i uczennice szkoły ewangelicko-reformowanej.
Wszystkie cechy warszawskie, i to osobno majstrowie, czeladnicy i terminatorzy: a więc: Zgromadzenie majstrów tkackich. Zgromadzenie farbiarzy, parasolników, piwowarów, stolarzy, szewców, krawców itd. Jakieś dziś już nie istniejące zrzeszenia: nosiwodów, krupiarek, obsiewaczek, maślarzy, druciarzy, perukarzy.
Na nabożeństwa ,,za pomyślność Ojczyzny” wzywają wierni do kościołów wszystkich wyznań. Nie brak ciekawych faktów, jak np. „Zgromadzenie majstrów rzeźniczych wyznania ewangelickiego, połączone węzłem jedności i zgody, zaprasza współbraci na nabożeństwo do O. O. Bernardynów„. „Młodzież polska wyznania mojżeszowego zaprasza braci rodaków na nabożeństwo za pomyślność Ojczyzny w synagodze na Nalewkach„.
Nie brak zaproszeń pisanych nieudolną ręką, Chłopcy polskie, roznoszące plakaty, zapraszają na nabożeństwo do kościoła na Leśnie” usianych błędami:
„Zgromadzenie Panien szwaczek zmaga zynuw obówia damskiego zaprasza Rodakuw na nabożęństwo w kościele Xięży Francyszkanuw„.
Śmiało poczyna sobie mieszczaństwo warszawskie: Szewc Hiszpański mówi 27 lutego 1861 r. do ks. Gorczakowa, namiestnika carskiego: „Nie sądź W. Ks. Mość, że policja, żandarmi i bagnety zastraszą lud polski. Dziś, kiedy on we krwi niewinnych maczał białe chustki, jako symbol niewinności i zemsty, z radością męczeńską nastawi obnażone piersi na bagnety i kule, bo lud ten widział kapłanów swoich bitych nahajami i widział krzyż, symbol swej wiary, porąbany i znieważony„.
Warszawa żyła w ekstazie religijnej, apoteozie męczeństwa. 1 marca 1861 r. wszystkie pisma wyszły w żałobnych obwódkach, a pogrzeb pięciu poległych poruszył krocie mieszkańców Stolicy.
Upadek zbrojnego ruchu wprowadził chwilową depresję w społeczeństwie. Rozszalały się znów aresztowania, zsyłki, konfiskaty, rewizje i te wszystkie szykany, jakich nie żałował Warszawie rząd carski, a zwłaszcza jego czynownicy, wśród których przeważali Niemcy.
Gdy gubernatorem był Korff, a jego zastępcą Essen, gdy Kuratorem Okręgu Szkolnego był Schwarz, a Prezesem Sądu Taube, Policmajstrem miasta Miller, a Prezydentem Meier, Szefem żandarmów Friedrichs, a Komendantem Cytadeli Burman, toć przecież o ,,braterstwie“ Słowian nie mogło być mowy.
Nowy prąd społeczny wytworzył się, to: pozytywizm warszawski, co przez pół wieku kreślił przewodnie linie postępowania.
Rozwija się potężnie literatura. W murach Warszawy tworzą Sienkiewicz i Prus, a arcykapłanem pozytywizmu jest Świętochowski. (…)
Powyższy tekst i ilustracje stanowią fragment: Warszawa; Aleksander Janowski; Wydawnictwo Polskie R. Wegner. Poznań Heliograwury (zdjęcia) wykonano w Zakładach Graficznych Biblioteki Polskiej w Bydgoszczy.