(…) W rozdziale tym, zajmującym się specjalnie stosunkami ekonomicznymi, starałem się naszkicować zasadnicze oblicze gospodarcze ośrodka warszawskiego. Sprawa to nie zawsze łatwa, bo obok jasnych, wyrazistych linii, mamy dużą jeszcze gmatwaninę konturów form przestarzałych, pozostałości lat niewoli i prowincjonalnego bytu przedwojennego stolicy. Mamy też do czynienia w chwili obecnej z naroślami o zrębie pasożytniczym, które krzewią się pod wpływem ciężkich, a nawet wręcz nieraz niezdrowych warunków rozwoju gospodarczego doby powojennej.
Najwięcej stosunkowo miejsca poświęciłem zagadnieniom przemysłowym zarówno ze względu na największe bogactwo informacji z tego zakresu, jak i dlatego, że w pryzmacie procesów kształtowania się przemysłu stołecznego, najwyraźniej załamują się najbardziej podstawowe zagadnienia struktury ekonomicznej stolicy.
Warszawa jest siedzibą wytwórczości średniej (jak na nasze warunki, w krajach bardziej uprzemysłowionych będzie to raczej przedsiębiorczość drobna), oraz rozproszkowanego, niemal sproletaryzowanego rzemiosła. W stolicy skupia się przemysł o wysokiej wartości wytworów obok wyrobu masowej tandety. Jest to produkcja zaspakajająca potrzeby całego kraju, ale uruchomiona w większości wypadków przede wszystkim na zapotrzebowanie obszernego rynku wielkomiejskiego. Strukturę przemysłu warszawskiego znamionuje daleko posunięte zróżniczkowanie. Brak właściwie tych tylko dziedzin, które oparte są o surowiec ciężki, a jednocześnie stosunkowo mało wartościowy. Warszawa leży zdała od źródeł surowca i nie jest miastem portowym. Ma ceny terenów wysokie, robotnika kosztownego. Stwarza to pewien arystokratyzm przemysłów warszawskich. Jednocześnie przecież szeroki rynek zbytu, stosunkowa łatwość zdobycia drobnych sum obrotowych, oraz nadmiar robotnika w niektórych dziedzinach, zasilanych ciągle przez przybyszów z prowincji, kształtuje pomyślne warunki istnienia sproletaryzowanego rzemiosła.
Ten proces rosnącego zacofania gospodarczego, wynik przeludnienia i ubóstwa kraju w kapitały, przesłania często przemiany gospodarczo dodatnie, które dokonują się w stolicy. Do takich zjawisk dodatnich należy mianowicie wytwarzanie się przemysłu średnich rozmiarów, zróżniczkowanego, dostosowanego w całej pełni do zarysowujących się potrzeb rynku krajowego. Podbój tego rynku dokonuje się przede wszystkim na odcinkach, dotychczas całkowicie pozostawionych ekspansji przemysłu zagranicznego. Stolica, trzymając rękę na pulsie zmian gospodarczych, może podejmować w wielu dziedzinach inicjatywę pionierską i inicjatywę tę podejmuje zwłaszcza w zakresie produkcji metalowej, maszynowej, farmaceutycznej, kosmetycznej, a także odzież.
W niektórych działach przemysłu stolica wysuwa się na czoło całego kraju. Upodabnia się jednocześnie pod względem swojej struktury do stolic zachodu Europy. Mimo jednoczesnego narostu sproletaryzowanego rzemiosła, uwydatnia się jednak proces wzmacniania działów wytwórczości precyzyjnej wysokowartościowej, które coraz bardziej nadają stolicy jej ton zasadniczy w zakresie stosunków przemysł.
W dalszym rozwoju stosunków gospodarczych najwięcej widoków powodzenia mają miasta o strukturze przemysłowej zróżniczkowanej, o zakładach rozmiarów średnich, zwrócone twarzą ku spożywcy i ku potrzebom rynku wewnętrznego. Kryzysy przebiegają w takich skupieniach znacznie łagodniej.
Warszawa przoduje innym ośrodkom przemysłowym w kraju pod względem kierunków rozbudowy wytwórczości, aczkolwiek struktura przedsiębiorstw bywa często jeszcze bardzo wadliwa. To, że gmina stołeczna nie mogła dostarczyć taniej energii elektrycznej średnim i drobnym warsztatom, nie pozostaje bez ujemnych wpływów.
W dziedzinie handlu stolica zajmuje nieco skromniejsze stanowisko, niż wówczas, gdy w grę wchodzi wytwórczość przemysłowa. Niemniej koncentracja przedsiębiorstw hurtowych w stolicy jest dosyć poważna. Oczywiście, jako eksporter i importer, Warszawa nie może odegrać donioślejszego znaczenia, gdyż Gdynia zaczyna spełniać te funkcje w sposób coraz bardziej zadawalający. Niemniej w zakresie handlu artykułami większej wartości, a małej stosunkowo wagi, Warszawa pozostanie prawdopodobnie nadal pośrednikiem między zagranicą a prowincją, gdyż zawsze będzie lepiej panowała nad rynkiem krajowym od Gdyni.
Handel detaliczny warszawski ma mniejsze znaczenie w płaszczyźnie ogólnokrajowej. Znamionuje go daleko idące rozproszkowanie, podobnie jak się to dzieje z rzemiosłem stołecznym. Mimo to handel ten jest stosunkowe zamożny, jak na stosunki naszego kraju. To stosunkowe bogactwo stolicy występuje ze szczególną mocą wówczas, gdy porówna się dochody Warszawy i prowincji. I tutaj uwydatni się w- całej pełni również proces, który po części, ujemnie zresztą, wypływa na strukturę przemysłowy i handlową stolicy. Mianowicie na gruncie warszawskim odbywa się wybijanie się jednostek bardziej przedsiębiorczych ponad poziom proletariatu. Rzemiosło i handel „proletaryzują” nie tyle ci, którzy zsuwają się na dół po drabinie społecznej, lecz, zwłaszcza w okresie dobrej koniunktury, ci, którzy mozolnie starają się posuwać w górę po tej drabinie, mimo trudności awansu gospodarczego w kraju ubogim, pozbawionym kapitałów, surowców, towarów, które można by korzystnie spieniężyć na rynkach międzynarodowych.
Drabina społeczna stolicy posiada mnóstwo szczebli, po których znacznie łatwiej przesuwać się w górę, niż gdziekolwiek indziej w kraju. Warszawa jest areną, na której wybijają się gospodarczo jednostki szczególnie zdolne i przedsiębiorcze. Innej areny tych rozmiarów kraj nasz nie posiada. Gdynia dostarcza może szerszych widoków ekspansji gospodarczej, ale dla znacznie mniejszej liczby jednostek energicznych.
Od czasu uzyskania niepodległości przybyło z całego kraju (poza reemigrantami, którzy powrócili po wojnie z Rosji) do stolicy około 200.000 osób — większość po to, by szukać najskromniejszych choćby środków utrzymania w mieście wobec przeludnienia wsi. Ale w liczbie tej znajduje się też spory zastęp takich, którzy bądź przez zdobyte wykształcenie wybili się jako pracownicy umysłowi na stanowiskach zależnych, czy w wolnych zawodach, bądź przez wywalczenie sobie własnego warsztatu pracy przeszli do wyższej gospodarczo warstwy społecznej.
Proces awansu społecznego jest masowy, a jednocześnie, przy istniejących zasobach bogactwa narodowego, nie może być w masie zbyt silny. Stąd też szeroki front awansujących na drabinie społecznej tkwi jeszcze na niskich stosunkowo szczeblach dobrobytu. Stąd i na pół proletariacki charakter ogromnej większości drobnego mieszczaństwa warszawskiego, które, przynajmniej do chwili wybuchu ostatniego kryzysu, szło niewątpliwie w awangardzie żywiołów postępu gospodarczego w całym kraju.
Odwrotną stronę medalu stanowi nadmierne przyciąganie, jakie skupienie stołeczne wywiera, zarówno na szukających poprawy warunków bytu, jak szans życiowych jest ograniczona ilość. Więcej w stolicy, niż gdzieindziej. Ale i tu musi ich zbraknąć. W wyniku dokonuje się proletaryzacja może nawet w skali znacznie większej, aniżeli w innych skupieniach. Tak zresztą kształtują się stosunki w większości miast stołecznych świata.
Rola Warszawy, jako ośrodka przemysłowego i handlowego, oraz skupienia bogactwa, jest znacznie mniej doniosła, niż w zakresie wpływów bardziej pośrednich, a mianowicie jako centrum, z którego promieniują wpływy gospodarcze.
Warszawa leży w punkcie środkowym kraju, na skrzyżowaniu wielkich szlaków. Jest ważnym węzłem komunikacyjnym. Znajduje się w ożywionych stosunkach wymiennych z całym krajem: jako producent, niemal wyłączny, niektórych towarów, jako hurtownik, jako konsument płodów rolnych.
Ale właściwą rolę w mechanizmie ekonomicznym kraju wyznacza Warszawie znaczenie jej w zakresie dyspozycji gospodarczej. Stąd płyną wszystkie decyzje rządowe w dziedzinie polityki gospodarczej, tu mieści się znaczna część organów kierowniczych przemysłu: zarządów dużej liczby wielkich spółek akcyjnych, organizacji przemysłowców. W Warszawie skupiają się również kapitały, finansujące życie gospodarcze.
Skupienie owo zawdzięcza znaczenie dominujące czynnikom natury przede wszystkim gospodarczej.
Na całym świecie daje się zauważyć przesunięcie punktu ciężkości dyspozycji gospodarczej z okręgów wielkoprzemysłowych do stolic. Oto na przykład w Anglii „Londyn i okręg londyński zajmują coraz bardziej kierownicze stanowisko. W większym jeszcze stopniu, niż Paryż we Francji, Londyn jest prawdziwą stolicą, z której wszystko wychodzi i gdzie wszystko zmierza, która wiernie wyraża przeciętny punkt widzenia narodu i kierownictwo wielkich interesów, nawet przemysłowych, zdradza tendencję do obierania tu swojej się siedziby, tutaj poszukuje się kapitałów i pomysłów; ambitni młodzi ludzie obawiają się przyjmować posady gdzieindziej z obawy, by nie oddalać się od ogniska prawdziwej potęgi. Gdyby Cobden powrócił dziś znowu, czyżby obrał jeszcze Manchester, jako ośrodek swojej działalności?”
W naszych warunkach dochodzą dwa jeszcze czynniki, wzmagające proces koncentracji wysiłków gospodarczych. Przede wszystkim postępująca unifikacja poszczególnych dzielnic, które do wojny stanowiły część obcych organizmów, nie tylko politycznych, ale i ekonomicznych. Stolica jest oczywiście punktem, z którego promieniują wysiłki, idące w kierunku zespolenia kraju w jedną całość gospodarczą. Warszawa jest głównym organizatorem akcji zjednoczeniowej. Pod tym względem żadne inne miasto nie może zastąpić stolicy.
Drugi czynnik, który w Polsce wysuwa się z większą mocą, niż gdziekolwiek indziej, to ubóstwo stosunkowe kraju. Nie można sobie pozwolić na dalej posuniętą decentralizację, ponieważ pociąga ona zazwyczaj dodatkowe koszty. Często takie próby decentralizacji zawodzą z tej prostej przyczyny, że są nieekonomiczne. Występuje to na przykład z całą wyrazistością w dziedzinie operacji giełdowych. Zorganizowano giełdy pieniężne na prowincji, ale okazało się, że gros najistotniejszych transakcji dokonuje się nadal w Warszawie. Dekoncentracja w kraju ubogim, o małych stosunkowo obrotach, nie jest możliwa do przeprowadzenia. W wielu dziedzinach jest wręcz niewskazana, gdyż może pociągnąć za sobą zbyteczne koszty.
Skupienie naczelnych władz państwowych w stolicy ma niezaprzeczenie bardzo doniosły wpływ na zogniskowanie dyspozycji gospodarczej w Warszawie. Niemniej w grę tu wchodzą czynniki, zarówno tkwiące w przemianach struktury całego życia gospodarczego doby obecnej, jak i w specjalnie polskich’ warunkach, w jakich przemiany te się dokonują.
Powyższy tekst i ilustracje stanowią fragment książki: Warszawa jako stolica Polski; Stanisław Rychliński; Wydawnictwo biura ekonomicznego zarządu miejskiego W M. ST. Warszawie 1936.