(…) Mimo swe długie dzieje Warszawa nie jest najstarszym miastem w Polsce.
Już nad goplańską tonią od wieków stał chmurą legend otoczony siwy stołb mysiej wieży, już w poznańskiej katedrze spoczęły zwłoki mądrego Mieszka, co pod swe państwo zakładał przyciesi, już do świętych relikwii pierwszego Apostoła Polski szedł bosą nogą młodzieńczy syn bazylissy Teofanu, Otton, cesarz, przy boku Chrobrego, gdy na środkowej Wiśle nieprzebyta szumiała puszcza, a w jej wnętrzu „miały swoje dwory dawny tur, żubr i niedźwiedź — puszcz imperatory”.
Już na Wawelskiej skale „był dworzec drewniany z lipowych uwięzi na przełaj sprzęganych przez krokwie dębowe, gdzie płatwy, ciosane z stuwiecznych gałęzi, strop królom czyniły nad głowę“, a na środkowej Wiśle nędzny, dziki rybak krył się w jamie ziemnej, lub w szałasie z gałęzi kleconym.
Już biskup Aleksander kładł fundamenty pod swą romańską katedrę na wyniosłej tumskiej górze Płocka, gdy na środkowej Wiśle mazurskie pogaństwo kwitło wśród rzadkich rybaków, łowców i bartników. Środkowa Wisła, gdzieś pomiędzy ujściami Pilicy i Bugo-Narwi, była to już kresowa ziemia piastowskiego państwa: po prawym brzegu.
O parę dziesiątków kilometrów od burzliwego koryta Wisły, już siedziało wrogie plemię Jadźwingów, które srogo dawało się we znaki mazowieckiemu osadnictwu.
Nędzne to były ziemie. Ucieczka występnych, co zgrzeszyli gdzieś na bogatych niwach kujawskich, czy sandomierskich i musieli uciekać. Pisze o nich Marcin Gallus: ,,Ci, którzy uszli pojmania przez nieprzyjaciół, albo nie chcieli mieszać się z rokoszanami, za Wisłę, na Mazowsze uciekali.” Rzutki to, ruchliwy, wytrwały a przedsiębiorczy był element, to też bardzo szybko „Mazowsze napełniło się zbiegami i tak dalece zaludniło, że rolnikami sioła, dobytkiem gospodarczym pastwiska i mieszkańcami bez liku rosła każda siedziba”.
Ten rozmach osadnictwa mazowieckiego w czasach pierwszych Piastów, będzie cechą charakterystyczną życia Mazowsza do ostatnich momentów.
Cechą charakterystyczną było też poczucie odrębności tej dzielnicy od reszty Polski: już Łokietek złączył w całość rozdrobnione księstewka polskie, a Mazowsze jeszcze przez 200 lat utrzymało swoją samodzielność i było ostatnią dzielnicą podziałową. Tę odrębność sankcjonował niejako nawet pełny tytuł monarszy, który brzmiał: „Król Polski, Wielki Książę Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki“… jak gdyby w pojęciu „Król Polski“ nie mieściło się władanie nad Mazowszem.
Nic też dziwnego, że 19 kwietnia 1794 r. po krwawej „Jutrzni Warszawskiej“, gdy warszawski szewc Kiliński na czele wzburzonego mieszczaństwa Stolicy wypędził garnizon Igielstróma, zebrany na ratuszu lud, ogłosił „akces obywateli i mieszkańców Księstwa Mazowieckiego do powstania narodowego pod naczelnictwem Kościuszki”, a w parę dni później ustalono „Komisję porządkową Ks, Mazowieckiego“ oraz „Sąd kryminalny Ks. Mazowieckiego“.
Odgrodzone bagnami od reszty państwa Księstwo Mazowieckie w rozwoju kulturalnym było znacznie opóźnione. Pogardliwa nazwa „ślepych Mazurów“ w powszechnym była użyciu w całej Polsce. Nazwa ta była kiedyś może zasłużona, bo pewne okresy kulturalne docierały tu o wiek, lub dwa później, niż na peryferia państwa.
Na pomoście, spadającym od Karpat do Bałtyku, działały trzy prądy cywilizacyjne: od wybrzeży Czarnomorskich ciągnął się odwieczny szlak azjatyckiego handlu i azjatyckich wpływów. Szedł on po podgórzu Karpackim, a jego promieniowanie sięgało do Rusi, i kończyło się u rubieży ziem polskich.
Przez bruzdę pomiędzy Karpatami a Sudetami, przez ową tak doniosłą dla Polski „Bramę Morawską“ szedł wspaniały szlak kultury nadśródziemnomorskiej, a dążyli tędy kupcy, artyści, uczeni, misjonarze, niosący światło prawdziwej wiary, które to światło bladło ku północy i tonęło w gęstwinie mazowieckich puszcz. Z północy sięgały tu wpływy kultury normandzkiej, która jednak oddziaływała silnie na Pomorzan, natomiast grzęzła już bezwładnie w potwornych trzęsawiskach nadnoteckich.
Nic też dziwnego, że mazowieckie bunty Masława lub Zbigniewa, prawie w półtora wieku po urzędowym przyjęciu chrześcijaństwa w Polsce, były to bunty pogan przeciw chrześcijanom. Nic też dziwnego, że Mazowsze nie przechodziło okresu humanizmu, że nie tknęła go reformacja, a w architekturze przeszło Mazowsze od gotyku do baroku, nie posiadając ani jednego zabytku renesansu, tak cudnie rozkwitłego w Krakowie i Poznaniu.
Uboga ziemia mazowiecka, nie ujęta w organizację państwową, a z lekka tylko dotknięta organizacją kościelną przez archidiakonat Czerski, przedstawiała drugorzędną wartość w dzierżawach piastowskich, a nic może nie charakteryzuje tak dobrze jej znaczenia, jak testament Władysława Hermana, który rozporządza: „Bolesław, syn mój prawy, niechaj we Wrocławiu, Krakowie i Sandomierzu, głównych stolicach państwa zawładnie, Zbigniew niech ma Mazowsze“…
Jednakże w dalszych dziejach Polski Mazowsze wysuwa się na naczelne stanowisko, sięga po klejnot stołeczny, który kolejnością losów szedł od Kruszwicy do Gniezna, Poznania i Krakowa, by wreszcie zasiąść w majestacie właśnie nad środkową Wisłą, na wysokim lewym brzegu tej rzeki, o której pieśniarz Chrobrego śpiewał: ,,w jego to rękach żelaznych wszystka Wisła od pierwszej do ostatniej fali wody swoje przelewa.” Musiały więc być jakieś poważne względy, jakieś nieugięte prawa, które sprawiły, że majestat Stolicy wzięła Warszawa, o której zu- pełnie głucho w początkowych czasach piastowskich, a ledwie wzmianki ukazują się w ciągu trzech ostatnich wieków panowania tej dynastii.
(…)
Powyższy tekst i ilustracje stanowią fragment: Warszawa; Aleksander Janowski; Wydawnictwo Polskie R. Wegner. Poznań
Heliograwury (zdjęcia) wykonano w Zakładach Graficznych Biblioteki Polskiej w Bydgoszczy.