(…) ,,Niczem Minerwa z głowy Jowisza ukazuje się Warszawa od razu w postaci dojrzałej„. Siemieński.
Jeżeli rozkopujemy strome zbocza lewego brzegu Wisły na terenie Warszawy, urny grobowe znajdujemy tak na wzgórzach Belwederu, Ujazdowa, Uniwersytetu, jako też na Nowym Mieście i Cytadeli. Takie same cmentarzyska spotykamy też na wydmach prawobrzeżnych, oba więc brzegi Wisły nie były pustkowiem bezludnym.
Natomiast ślady jakiejś organizacji administracyjnej ukazują się tu względnie późno. Istnieje wprawdzie dworzyszcze myśliwskie książęce w Jazdowie, istnieje wieś Solec, posiadająca książęce składy soli, lecz o Warszawie, jako takiej, żadnych wzmianek niema.
Książęta Mazowieccy przy-bywaj ą do Jazdowa tylko na łowy, a stale rezydują w Czersku. Gród ten, dominujący nad okolicą u zbiegu Czarnej i Wisły, posiada zamek książęcy, kolegiatę, archidiakonat, posiada parę kościołów, słynne warsztaty sukna, a liczne browary warzą tak chętnie na Mazowszu poszukiwane czerskie piwa.
Czymżeż w owe czasy jest Warszawa?
Stoi tam parę chatek rybackich nad samą tonią rzeczną u stóp wzgórza, gdzie rzeka podchodzi bardzo blisko, przypuszczalnie tam, gdzie dziś ciągnie się ulica Rybaki. Nawet nazwy Warszawa wtedy jeszcze nie było. Osada na pewno zwała się Rybaki, Rybitwy, lub Rybitwi, jak to spotykamy u nas w dziesiątkach osad rybackich nad rzekami.
Dola chat na Rybakach wcale nie była godną zazdrości: potężna majestatyczna rzeka, stokroć wspanialsza, niż dzisiaj, zalewała nędzne sadyby nadbrzeżne, aż wreszcie jeden z przezorniejszych rybaków zdobył się na odwagę, aby wykarczować kawałek puszczy na szczycie wzgórza, na górnym tarasie wiślanym, i tam przenieść swą chatę.
W owej zamierzchłej dobie była to śmiałość zdumiewająca, bowiem odwieczna puszcza z jej tajemniczym poszumem, rykiem dzikiego zwierza i niesamowitymi odgłosami budziła paniczny strach w pierwotnym zabobonnym człowieku, który chętniej trzymał się jasnej toni wód. Kiedy ten śmiały czyn miał miejsce — nikt nie wie i wiedzieć nie będzie. Jest to tajemnica wieków zamierzchłych.
Gdzie stanęła pierwsza chata na wzgórzu, możemy tylko przypuszczać. Śmiałek z rybackiej chaty poszedł najkrótszą drogą, a więc prosto ścieżką na górę, co przypuszczalnie zaprowadziło go na teren dzisiejszego Nowego Miasta, gdzieś może koło obecnego kościoła N. M. P. lub Sakramentek. Prochy prochów tej pierwszej chaty po stokroć może już rozwiały nadwiślańskie wiatry, a o jej budowniczym coś tylko przypuszczać możemy.
Jakie było jego imię, można snuć przypuszczenie, że brzmiało ono Warsz, a sadyba jego miała nazwę dzierżawczą „Warszowa“, jak np. chata kowala — to kowalowa, łąka Łukasza — łukaszowa i t. p. Wniosek taki ma poważne potwierdzenie w tym, że wszystkie łacińskie dokumenty używają formy ,,Varsovia”, nie zaś Varsavia, a francuskie brzmienie nazwy naszej stolicy jest do dziś Varsovie, nie zaś Varsavie. Imię Warsz jest to skrót od Warcisław, jak Janusz od Janisław, lub Bogusz od Bogusław.
Pomysł Warsza okazał się praktycznym i rychło poczęli obok niego budować chaty krewni i przyjaciele, aż 'powstała duża wieś mazurska, rozciągnięta w długą linię pomiędzy skrajem puszczy a stromym zboczem nadbrzeża. Koło chat zazieleniły się poletka uprawne, zakwitły pierwsze kwiaty w ogródkach, a dziewczęta warszowskie, strojne w wieńce i przepasane bylicą, pląsały przy sobótkowym ogniu w tajemniczy, mistyczny wieczór kupały.
Gdy wreszcie wiara chrześcijańska dotarła nad środkową Wisłę i rozjaśniła pogańskie umysły ślepych mazurów, organizacja hierarchii kościelnej włączyła te ziemie do biskupstwa poznańskiego, i aż do trzeciego rozbioru Warszawa do tego biskupstwa należała. Te też nic dziwnego, że pierwsza wzmianka piśmienna o dzisiejszej stolicy znalazła się w akcie Boguchwała, biskupa poznańskiego w r. 1251.
Jest już wtedy kościół na Solcu, jest zamek książęcy w Jazdowie, a wieś książęca rozwija się pomyślnie. Dworzyszcze jazdowskie, dokąd książęta z Czerska przybywali na łowy, przeżyło krwawe dni w r. 1262: nagły napad Rusinów i Litwinów chwyta księcia Ziemowita, pozbawia go życia, a syna jego Konrada uprowadza do niewoli. W 20 lat później w domowej wojnie ziemowitowych synów dworzyszcze w Jazdowie znów złupiono i spalono.
Wtedy Konrad II decyduje się wznieść inną, potężniejszą rezydencję i wybiera wyniosły brzeg Wisły nad osadą rybacką, a jednocześnie postanawia stworzyć miasto, co zresztą już planował jego ojciec, ks. Ziemowit, gdy w akcie z 1254 r. wzywał: „niech przybywają goście każdego narodu, pewni, że wolni od wszelkiej służebności, używać będą praw takiej prowincji lub miasta, jakie sami sobie wybiorą”. Był to pierwszy wabiący głos Syreny warszawskiej. Tragiczna śmierć Ziemowita w dworzyszczu na Jazdowie przerwała te plany; uskutecznia je syn, udzielając miastu dobrodziejstw samorządu na prawie chełmińskim.
Mazowiecka wieś ciągnęła się długim pasmem na brzegiem. Miasto zaś musiało być zwarte, skupione koło ośrodka rynku i opasane murami. To też Warszową wieś pozostawiono nietkniętą, a w górę od niej nakreślono plan miasta. Mury otaczały miasto półkolem, kończąc się nad zboczem brzegu wieżą dworzańską (turris curiensium) na południu, a mieszczańską (turris civium) na północy. Wreszcie ks. Janusz starszy w 1379 zamknął pas fortyfikacji wzniesieniem murów od strony Wisły pomiędzy obu wieżami.
Na kartach polityki międzynarodowej ukazuje się Warszawa w roku 1339, kiedy wyznaczeni przez papieża delegaci Galhard de Chartres i Piotr z Annecy przybyli do Polski celem sprawowania sądu nad krzyżakami. Protokół wstępny pochlebnie wyraża się o nowym mieście mazowieckiem: „Zważywszy iż książę wraz z dworem swoim tu zazwyczaj rezyduje, iż bywają sądzone tutaj sprawy przez księcia, równie jak przez sąd dworski, a zaś sprawy kościelne rozpatrują osoby duchowne, mając także na względzie łatwy i bezpieczny dostęp do miasta, które otoczone jest murem, i gdzie wszelkie potrzeby zaspakajane być mogą, a i gospody wcale są przyzwoite i pewne, wreszcie ze względu, iż dzięki sprawiedliwym rządom księcia żaden obcokrajowiec nie dozna w Warszawie przykrości”, postanowiono tu właśnie sąd odprawować.
Na ten akt międzynarodowego znaczenia zjechało nie mało gości, jak: Janisław, arcybiskup gnieźnieński, biskupi: płocki, poznański, lubuski, dwóch opatów i wielu dygnitarzy świeckich. W aktach tego procesu już zjawiają się: Bartłomiej, wójt warszawski, Hanko, rektor szkoły miejskiej, trzech kapelanów książęcych i kapelan wójta.
Wszystko to świadczy o potężnym rozmachu życiowym nowej placówki, liczącej wówczas zaledwie parę dziesiątków lat. Rozwój Warszawy szedł tak szybko, że już w r. 1406 Wojciech Jastrzębiec, biskup poznański, przenosi kolegiatę z upadającego Czerska, motywując to „dużym napływem ludzi, a zwłaszcza cudzoziemców“ do Warszawy.
Zamknięte pierścieniem murów miasto zaczyna się już dławić i dlatego nadmiar ludności wyrzuca na przedmieścia. Rozwija się przedmieście Czerskie, później zwane Krakowskim, ku południowi, a północne przedmieście Freta rozbudowuje się tak szybko i wzmaga się w ludność, że zachodzi potrzeba nadania praw miejskich dla jego mieszkańców.
W 1414 roku powstaje miasto ,,Nowej Warszawy” również na prawie chełmińskim, i odtąd właściwie są dwa miasta: „Stare“ i „Nowe” pod władzą oddzielnych burmistrzów i osobnych rad miejskich. Dwa klasztory: Augustianów i Bernardynów pozostawili Piastowie po sobie.
Wybitną postacią panującą był ks. Janusz Starszy, panujący przez lat pięćdziesiąt aż do roku 1429, dający Warszawie różne ulgi i przywileje, dozwalające mieszczaństwu- rozwinąć handel, bogacić się i podnosić w kulturze.
Jednakże samodzielność Mazowsza ma się ku końcowi. Jeszcze sto lat po Januszu Starszym władają w Warszawie mazowieccy Piastowie, lecz w 1526 nadchodzi moment tragiczny dla tej rodziny: Książę Janusz Młodszy, młody, zdrowy, tęgi młodzian, zaledwie 20-letni, schodzi ze świata bezpotomnie. Ostatni męski potomek mazowieckiej linii piastowskiej ginie, a jego państwo traci niepodległość i wchodzi w skład ziem Korony Polskiej.
Zaiste tragiczne to było owo wygaśnięcie panów ostatniej w Polsce samodzielnej dzielnicy. Po ks. Konradzie Rudym zostało dwie córki i dwóch synów. Z córek jedną wydano za mąż za Batorego do Siedmiogrodu, a w Warszawie zostali Stanisław, Janusz i Anna mazowieccy. Konrad zawarł jeszcze z Kazimierzem Jagiellończykiem traktat dynastyczny „na przeżycie”, tak częsty typ aktów politycznych średniowiecza: jeżeli wymrą Piastowie, Mazowsze przejdzie do Korony, jeżeli zaś wygasną Jagiellonowie, to mazowieccy Piastowie uwieńczą swą skroń koroną Chrobrego.
Zeszli ze świata i Konrad Rudy i Kazimierz Jagiellończyk, zostawiając w obu rodzinach dzielne potomstwo.
W r. 1518 objął tron mazowiecki książę Stanisław, starszy syn Konrada Rudego, lecz w sześć lat potem głucha wieść obiegła Mazowsze, iż młody, 24 lata liczący książę umarł nagle w pełni sił. Pomawiano jakąś kobietę o otrucie młodego księcia, lecz zdarzenia te okrywa do dziś całun tajemnicy. Tron książęcy po bracie objął młodszy brat Janusz. Ale i jego nie oszczędziło tragiczne fatum, nad piastowskim rodem ciążące: po 2-letniem panowaniu w sobotę 10 marca 1526 r. skonał na zamku warszawskim ostatni potomek piastowskiego rodu, a król Zygmunt Stary zażądał spełnienia traktatów i przekazanie Mazowsza Koronie Polskiej.
Jednak Anna, siostra obu ostatnich Piastów, obejmuje rządy, tytułuje się „Księżną z Bożej łaski” a nawet „jedyną księżną, dziedziczką Mazowsza“. To oburza Zygmunta: ani w swoim, ani w imieniu Korony od zasadniczych praw odstąpić nie może i nie chce, aż wreszcie po półrocznych pertraktacjach w dniu 25 sierpnia 1526 r. wjeżdża król polski w mury stolicy ostatniego dzielnicowego księstwa. Rozpoczęty przez Łokietka proces scalania dzielnic, kończy Zygmunt Stary tym uroczystym wjazdem warszawskim do mazowieckiej dzielnicy.
Ostatni Piastowie spoczęli w katedrze Śwto. Jańskiej, a ten monumentalny gmach, to żywy pomnik dziejów Warszawy:
Na ścianie prezbiterium Świętojańskiej Katedry całe dzieje kościoła spisano: „Kościół Św. Jana z kaplicy zamkowej Książąt Mazowieckich na parafialny w XIII w. zamieniony, r. 1370 przez Janusza I, księcia Mazowieckiego, do dzisiejszych rozmiarów rozszerzony. R. 1402 przeniesioną z Czerska kapitułą i tytułem kolegiaty ozdobiony. Roku 1797 do godności kościoła katedralnego podniesiony. R. 1817 Metropolitalnym zamianowany“.
W tej świątyni odbył się sąd delegatów papieskich, co rozpatrywali spór pomiędzy Kazimierzem Wielkim a krzyżakami. Tu żałobne obchody zamykały dzieje ostatnich latorośli Piastowskiej dynastii, tu z „kazalnicy, jak prorok, złotousty Skarga błyskawicą olśniewa i przeraża gromem“, tu w majowy wieczór „Te Deum w farnym grzmi kościele na Polskę głośne”, a tłumy, wylewające się na ulicę wołają: „Vivat król, vivat konstytucja“, tutaj nahajami rozpędzano tych ekstatycznych patriotów co w zaraniu styczniowego powstania śpiewali błagalnie: „Boże, coś Polskę“, i tu śpiewano Te Deum, gdy „z Warszawy jak kamień spadł młyński“, ten straszny całun niewoli. Tu z ziemi Helwetów przywieziono zwłoki Autora Trylogii, tu obok ostatnich Piastów spoczął pierwszy Prezydent Odrodzonej Rzeczypospolitej, Gabriel Narutowicz.
Kronika dawnej fary, a dziś archikatedry świętojańskiej, to kronika wielu stuleci polskiego bytu, naszych tragedii i naszych triumfów. Ma fara swoich piewców i swoich malarzy, ma swych badaczów i swych wiernych.
Już w 1643 r. Jarzębski pisze, że „kościół farski jest nadobny, wielki, w ołtarze ozdobny, cymborjum i chrzcielnica od złota i kazalnica, tamci leżą mazowieckie książęta… tam królewskie baldachimy rozciągają się na chrzciny, tam jest ganek z okienkami dla Królestwa z firankami, gdzie swe modły odprawują, Panu Bogu się sprawują.“ Istotnie samo prezbiterium już jest historią kościoła: po lewej stronie pomnik ostatnich książąt mazowieckich, po prawej właśnie był ów „ganek z okienkami”, zmieniony przy ostatniej przebudowie na balkon gotycki z poprzedniego, zrobionego z polecenia Anny Jagiellonki. Wielki ołtarz zbudował Zygmunt III, a nawet snycerze gdańscy sportretowali go tutaj w postaci św.
Zygmunta, króla Burgundii. Po obu stronach prezbiterium dwie galerie dla muzyki kazał urządzić Władysław IV, a stalle pod niemi są fundacją Jana III i jego małżonki. Kunsztowny zegar nad zakrystią jest typowym okazem 18. wieku, a antepedium z głowami apostołów św. Piotra i Pawła fundowali chłopi polscy po powstaniu. Tak więc od ostatnich Piastów po dzień dzisiejszy, gdyż obok prezbiterium postawiono pomnik ku chwale poległych w walkach, mamy tu dzieje narodu w dziejach kościoła.
Ostatnia przeróbka, dokonana przez Idźkowskiego około 1836 roku zmieniła zarówno wnętrze, jako też i zewnętrzne lica Świątyni. Architekt wszystko przerabiał na angielski gotyk, którego był bezwzględnym wielbicielem; świątynia zyskała na powadze, ale straciła na jakimś cieple wewnętrznym.
Najmniej przeróbka dotknęła kaplice: Najświętszego Sakramentu, Pana Jezusa i Matki Boskiej.
Cudowny Chrystus w kaplicy, zwany Chrystusem Baryczkowskim, odbiera najgłębszą cześć mieszkańców stolicy, a zwłaszcza dzielnicy Staromiejskiej i flisów, prowadzących tratwy po Wiśle. ,,Na tłum prostaczków, co się doń zbliża, na dostojniki starej Warszawy smutnym wejrzeniem z swojego krzyża spogląda Chrystus cichy i krwawy.”
Kaplicę Matki Boskiej ma w swej opiece bractwo, założone jeszcze za króla Stefana, zwane Archikonfraternią Literacką. Jest tu w ścianie wmurowana przepyszna tablica brązowa, poświęcona pamięci Bo- boli, wybitnego rycerza z czasu wojen szwedzkich. Portrety Jana III i Michała Korybuta to jedyne pamiątki, jakie po królach tu pozostały, a kończy je biały marmurowy medalion Stanisława Augusta.
Dziś nowe pamiątki przybyły katedrze: to sarkofag Henryka Sienkiewicza i grobowiec pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Narutowicza.
Z pomników w nawach kościelnych na pierwsze miejsce wybija się pseudo-klasyczny pomnik Stanisława Małachowskiego, Marszałka Sejmu Czteroletniego. Według projektu Thorwaldsena wykonał ten pomnik Laboureur, a wzruszający napis położono na cokole pomnika: „Przyjacielowi ludu”. Bardzo sympatyczne są tablice grobowe Dekertów, ojca i syna. Ojciec Jan Dekert nazwany jest na pomniku: pierwszym stanu miejskiego przewodnikiem i obrońcą; Jan Dekert syn, po śmierci rodziców był ,,za dziecię ludu przybrany”.
Widziała nasza katedra obrzędy koronacyjne Marii Ludwiki, Eleonory, Leszczyńskiego i Stanisława Augusta. Ostatnimi czasy w naszej świątyni przyjmował konsekrację biskupią Achilles Ratti, nuncjusz apostolski w Polsce, a potem papież Pius XI. (…)
Powyższy tekst i ilustracje stanowią fragment: Warszawa; Aleksander Janowski; Wydawnictwo Polskie R. Wegner. Poznań
Heliograwury (zdjęcia) wykonano w Zakładach Graficznych Biblioteki Polskiej w Bydgoszczy.