Bohaterów filmu „Snowpiercer: Arka przyszłości” poznajemy chwilę po końcu świata. Fabuła jest oparta o komiks autorstwa Jeana-Marca Rochette’a i Jacques’a Loba. Panowie przewidzieli, że nie ulegniemy globalnemu ociepleniu bez walki. W obliczu nieuniknionego naukowcy zaproponowali rozwiązanie. Substancja CW7 została wypuszczona do atmosfery celem ochłodzenia klimatu. Udało się… z tym, że za bardzo. Świat zamarzł.
„Wkrótce po rozpyleniu CW7 Ziemię pokrył lód i śnieg, a życie zanikło”.
Koniec świata w pociągu
Po 17 latach jedynymi żyjącymi ludźmi pozostali pasażerowie Snowpiercera. Ogromnego pociągu zbudowanego przez Wilforda – miliardera, który zawczasu przewidział, że zbliża się najgorsze. Maszyna w ciągu roku okrąża Ziemię, ciągnąc niezliczoną ilość wagonów. Stanowi samowystarczalny ekosystem umożlwiający egzystencję ostatnim przedstawicielom naszego gatunku.
Pomysł, że ludzkość miałaby przetrwać zlodowacenie w pędzących po torach wagonach jest tak absurdalny, że z góry należy odrzucić traktowanie filmu w kategoriach realizmu. Warto go jednak obejrzeć, odczytując jako metaforę.
Film jest z 2013 roku. Ostrzegam, że efekty specjalne trącą już dość mocno myszką, a gra aktorska wydaje się być celowo „specyficzna”. Reżyser Bong Joon-ho oddaje formą ukłon komiksowi. Stroje, charakteryzacja, mimika aktorów są przerysowane. Szczególnie po stronie reprezentującej reżim Wilforda. Pasażerowie z tyłu wydają się bardziej naturalni. To celowy zabieg. Z nimi mamy się utożsamić. Z pasażerami ostatnich wagonów.
System podtrzymujący życie
Pociąg ma hierarchiczną strukturę. Im bliżej lokomotywy, tym wyższa klasa. W pierwszej jadą najbardziej uprzywilejowani. Lepiej jedzą, korzystają z usług, przyjemności i przestrzeni. W ostatnich wagonach żyją stłoczeni nędzarze. Jedzą robaki, a bywało, że i siebie nawzajem.
Film rozpoczyna się od przeglądu inwentarza przez funkcjonariuszy Wildforda. Aparat opresji kolejno odlicza pasażerów ogona. Nie mamy wątpliwości, że porządek i dyscyplina są utrzymywane dzięki przemocy. Funkcjonariusze zadają pytanie, czy wśród tłumu znajdują się skrzypkowie.
„Skrzypkowie… jaja sobie z nas robią! Sukinsyny z pierwszych wagonów myślą, że jesteśmy ich własnością. Wcinają steki i słuchają kwartetów smyczkowych. To się zmieni, gdy my ich odwiedzimy. Ja też chcę jeść steki!”. Ta wypowiedź padająca na samym początku filmu zarysowuje nam perspektywę pasażerów ostatnich wagonów. W ludziach narasta chęć do buntu.
„Oni latają na szczyty klimatyczne prywatnymi odrzutowcami, a nam niedługo każą dojeżdżać do pracy rowerem” – to już anonimowy komentarz spod współczesnej dyskusji mającej miejsce pod artykułem o globalnym ociepleniu. Taką interpretacje filmu chcę Wam zaproponować. Zestawmy naszą walkę z końcem świata z walką pasażerów Snowpiercera.
Bunt
Zanim w filmie dojdzie do krwawych wydarzeń, jesteśmy świadkami narady Curtisa wyrastającego na przywódcę buntowników, z Gilliamem, sprawującym dotychczas tę funkcję. Nowy lider jest przekonany, że „kto przejmie lokomotywę, ten zyska kontrolę nad światem”. Gilliam jest jednak mądrzejszy, wie o pociągu niemal tyle, co jego twórca Wildford. Rozumie, że Curtis głęboko się myli. Kto przejmie władzę nad pociągiem, ten przejmie ogromną odpowiedzialność. Stanie przed trudnymi wyborami.
Bunt ostatecznie wybucha, gdy żołnierze Wildfora odbierają ogonowcom dziecko. Reżim regularnie liczy obywateli, bada ich wiek, rozmiar i zdolności. Traktuje ich jak części. Kiedy w pociągu coś się psuje, trzeba to wymienić. Najgorzej sytuowani pasażerowie dla systemu są rezerwuarem zasobów.
Próba niewydania dziecka zakończyła się fiaskiem. W trakcie przepychanek przedstawicielka władzy oberwała butem. Sprawcę skazała na utratę ręki przez odmrożenie.
„Nie chodzi o but. Chodzi o nieporządek. To kompletne bezhołowie, a to oznacza śmierć. W pociągu, który jest naszym domem, właśnie to dzieli nasze gorące serca od śmiertelnego chłodu. Ubranie? Osłony? Nie. Tym czymś jest porządek. To on pozwala zapobiec śmieci z wymrożenia. W tym pociągu każdy z nas musi pilnować przydzielonego mu stanowiska. Miejsce buta jest na nodze, a miejsce czapki jest na głowie. Ten porządek ustalono, gdy przyznano Wam bilety. Znajcie swoje miejsce. Pilnujcie go. Macie być butem”.
Nie wiem jak Wy, ale ja od jakiegoś czasu czuję się butem. Wyjaśniam od razu, że przerażają mnie widoki wysychających Loary i Renu. Nie należę do kwestionujących zagrożenie. Wiem, że jesteśmy winni swojej sytuacji i przeczuwam fatalny koniec. Jestem jednak oburzony, że elity w starciu z naszym końcem świata przyjęły postawę równie impertynencką i klasistowską co Wildford.
Podobnie jak pasażerowie ostatnich wagonów Snowpiercera, nasze pokolenie jeszcze przed chwilą cieszyło się perspektywą dobrobytu. Ogonowcy ciągle pamiętają komfort minionego życia. My jeszcze się nim cieszymy. Symptomy końca świata jednak już widać. Władze rysują przed nami perspektywę degrow. Jeśli mamy uratować Ziemię, musimy się ograniczyć w konsumpcji. A właściwie, my musimy – dalsze wagony. Po co mamy poświęcić dotychczasowy styl życia? Aby przeżyć… a że są tacy, co mają lepszy bilet, cóż, taki los buta i czapki. Czuję gniew.
Kto przejmie lokomotywę, ten zyska kontrolę nad światem?
Miarka się przebrała. Tłum biedoty rusza do szturmu. Curtis uznał, że moment jest odpowiedni. Okoliczności podburzyły ludzi, a co więcej anonimowy kontakt z przednich wagonów doniósł, że dzięki pomocy jednego z więźniów przetrzymywanych w pobliskim wagonie będą w stanie otworzyć drzwi prowadzące do kolejnych części pociągu. Pojawiła się nadzieja, że dzięki tajemniczemu wsparciu dotrą nawet do lokomotywy!
I rzeczywiście zdobywają wagon po wagonie, osiągając wyznaczony cel. Po drodze leje się krew. Ofiar jest mnóstwo, a każda została starannie policzona, co uświadamia Curtisowi Wildford w finałowej rozmowie.
„Wszyscy są na z góry ustalonych pozycjach oprócz Ciebie” – zwraca się do przywódcy buntowników. „Tak mówią ci dobrze usytuowani tym w mojej pozycji” – odpowiada Curtis.
„Pociąg to zamknięty ekosystem. Musimy utrzymywać równowagę zasobów wody, powietrza i jedzenia. Musimy kontrolować liczbę pasażerów. Zamieszki 7, powstanie McGregora, wielka rewolucja…” – mówi Wildford i uświadamia Curtisowi, że każdy z buntów został z góry zaplanowany. Wyreżyserowany celem zachowania równowagi i nie dopuszczenia do przeludnienia.
Curtis jest w szoku. Co więcej, Wildford wyjaśnia mu, że Gilliam był jego wspólnikiem. Przód i tył pociągu od zawsze współpracowały. To reżim, z którym myślał, że walczy, okazał się tajemniczym pomocnikiem buntowników. Starannie dobrał czas, odliczył ofiary i doprowadził Curtisa do lokomotywy, by złożyć mu propozycję nie do odrzucenia. Oto ma przejąć władzę nad światem. Odpowiedzialność za wszystkich mieszkańców pociągu. Zająć miejsce Wildforda. „Ludzie bez przywództwa pożerają się nawzajem. Spójrz na nich, tacy ludzie są żałośni i absurdalni. Możesz ich ochronić przed nimi samymi” – zachęca twórca pociągu.
Tutaj ujawnia się dramat rządzenia. Ludziom z dołu wydawało się, że uprzywilejowani dysponują władzą. Tymczasem gdy stery pociągu trafiają ręce buntowników okazuję się, że nie wiele można zmienić. Lokomotywa musi jechać po torze. Możliwe decyzje ogranicza racja stanu. Kurtis dociera do Wilforda w dokładnie wyznaczonym momencie, kiedy liczba pasażerów została „dostosowana” do aktualnej pojemności systemu.
W lokomotywie odnajduję się porwany chłopiec. Dziecko, w imię którego wybuchł bunt, z perspektywy ofiar zostało porwane. Tymczasem z perspektywy władzy uratowało pociąg, a wraz z nim ludzkość. Dzięki swoim niewielkim rozmiarom było w stanie zmieścić się w ciasnych przestrzeniach silnika i dokonać niezbędnych napraw. Czy to był niemoralny wybór? Jaka była alternatywa?
Samotność boga
To, co jest dramatem poszczególnych jednostek, stanowi akt mądrości ludzi u steru. Oni poświęcają nielicznych w przekonaniu, że robią to dla dobra wszystkich. W perspektywie nadciagającej trzeciej wojny światowej spiskowa interpretacja dziejów nasuwa się sama. Wsłuchany w komentarze dotyczące aktualnych wydarzeń zastanawiam się, czy elity są szalone, czy bezradne. A może jedno, i drugie? Czy podobnie jak Wildford nie mogą zmienić toru Snowpiercera? Czy mają jeszcze jakikolwiek wpływ na rzeczywistość? Jeśli nie, to nie można mówić o winie. Gdy tak postawimy sprawy, z zarzutów pozostaje jedynie brak odpowiedniej komunikacji intencji i celów. Ale czy to by cokolwiek zmieniło?
Być może gdyby to mi przyszło być Curtisem, wziąłbym władzę. Dostał lepszy, większy przedział i pełen brzuch. Straciłbym jednak spokojny sen i dobre imię. Moje serce by zamarzło i zobojętniało, kiedy z miłości do swoich ludzi zmuszony byłbym ich mordować. Oni będą mogli się kochać i nienawidzić. Mieć nadzieje i złudzenia, ale ja? Ja, sterując lokomotywą, nie byłbym już człowiekiem. Nie dla mnie szczęście i smutek. Bunt we mnie gaśnie. Pozostanie butem okazuje się mieć wiele zalet.
Żyje się tylko raz
Tymczasem w filmie wszystko kończy się katastrofą. Człowiek, który otworzył dla buntowników wszystkie drzwi na drodze do Wilforda, wydawał się być podłym narkomanem. Namgoong Minsu za przejście do każdego kolejnego wagonu żądał porcji narkotyku, wzbudzając pogardę współtowarzyszy i widzów. Finalnie okazało się, że miał własny plan rozwiązania problemów ludzkości. Nie zamierzał zmienić reżimu. Nie był zainteresowany walką o wolność w pociągu. Podobnie jak losem swoich współpasażerów. Chciał lepszego życia dla córki. Narkotyk, który gromadził, okazał się być jednocześnie materiałem wybuchowym. Kompletnie nie przejmując się moralnymi dylematami Curtisa i Wildfoda, postanowił wysadzić drzwi pociągu i tym samym go wykoleił. Miał podejrzenie, że mróz odpuścił, że na zewnątrz da się już przeżyć. Jak się dowiadujemy z ostatnich scen filmu, słuszne. Snowpiercer wypada w przepaść w spektakularnej katastrofie. Większość pasażerów zapewne ginie, ale córce narkomana udaje się przeżyć. Wiemy, że po wydostaniu się na zewnątrz nie zamarza na śmierć. Możemy się domyślać, że ci co przeżyli prawdopodobnie założą nową cywilizacje. Czy lepszą? Czy taką, która przetrwa? Czy wartą poświecenia życia większości ludzkości? Nie wiadomo. Namgoong Minsu chciał normalnego życia dla siebie i bliskich.
W pierwszej chwili po obejrzeniu filmu wydaje się być bohaterem. Zniszczył zafałszowaną dyktaturę pełną przemocy. Po dłuższym namyśle należy jednak zadać sobie pytanie: jakim kosztem osiągnął swój cel? Czy zapewnił światu większe szanse na przetrwanie? Warunki, w których przyjdzie żyć jego córce są wielokrotnie gorsze niż te, które panowały w pociągu. Jego motywacja jest bardzo egoistyczna. Wildford poświęcił swoje życie większej sprawie, a Namgoong Minsu? Zrobił to, co było w jego odczuciu najlepsze dla jego rodziny.
Obawiam się, że nawet jeśli z pokorą przyjmę rolę buta, to miliony ludzi z dalszych wagonów nie podejmą tego wyzwania. Nie dla nich smutek nad wyschniętymi korytami rzek. Oni są gotowi na koniec świata. Mają nadzieję, że to właśnie im się uda.
Wydawca portalu Kulturalnie.waw.pl Tomasz Kalka
Polecam koniecznie ponownie zobaczyć film. Jeśli nie wiesz, na którym VOD legalnie go obejrzeć, polecam wyszukiwarkę VOD.PLUS
Zachęcam do lektury mojego poprzedniego wpisu o znaczeniu wojny informacyjnej na Ukrainie w oparciu o refleksję nad filmem Igrzyska Śmierci