(…) Pierwotne miasto mazowieckie obejmowało niewielki obszar, ujęty od wschodu korytem Wisły, a z innych stron murami i wałami, które stanowiły fortyfikacje miejskie.
Ciasny ten okrąg rychło okazał się zbyt małym i miasto przewaliło się po za mury średniowiecznego grodu, wchłaniając sąsiednie wioski i osiedla w obręb miasta. Tak weszły w skład Warszawy: Nowe Miasto, Ujazdów, Solec, Leszno, Grzybów, Bieliny i cały szereg pomniejszych osad, należących do dzisiejszej Warszawy. Proces ten ciągnie się i w obecnej dobie, gdyż już Czerniaków, Ochota, Wola, Czyste, Grochów, Bródno, Siekierki i inne włączone zostały do Wielkiej Warszawy.
Jeżeli okolice Krakowa tchną wesołą pogodą, jeżeli Wilno budzi sentyment do swego malowniczego krajobrazu, to okolice Warszawy swą monotonią i nie urozmaiconymi mazowieckimi równinami wcale nie mogą mieć pretensji do malowniczości. Jedynie tylko tarasy lewego brzegu Wisły wprowadzały pewien motyw artystyczny w tą monotonię, i motyw ten został wyzyskany przez architektów, wznoszących magnackie rezydencje podwarszawskie.
Czerniaków ze swoim prześlicznym barokowym kościołem jest już w obrębie miasta, ale sąsiedni Wilanów, ta okazała rezydencja króla Jana III, jeszcze w obręb miasta nie weszła, i jakkolwiek granica Wielkiej Warszawy dochodzi tuż pod grunty wilanowskie, to jednak park i pałac królewski należą już do okolic podmiejskich.
Stan zamku Warszawskiego po wojnach szwedzkich i grabieży pozostawiał dużo do życzenia. Nie zapominajmy, że 12 galarów na piętro wysokości zostało naładowanych ruchomościami z zamku i spławionych via Gdańsk do Sztokholmu. Pozostały więc chyba same mury.
Przy tym król Jan był to sobie brat szlachcic, co po trudach wojennych, po wspaniałych wiktoriach, lubił sobie gospodarzyć na wsi, sadzić drzewa, hodować konie, cieszyć się tym idyllicznym spokojem polskiej wsi, co ją szlachcic 17 wieku nazywał „cudem i rajem”, a Wyspiański podkreślał staroszlachecki pogląd: „niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna“.
Obowiązki monarsze wiązały króla ze stolicą, upodobania ciągnęły go ku wsi. I oto w r. 1667 nabył król wieś Wilanów i tu zbudował sobie pałac, prawdziwe cacko, powiększone potem przez następnych właścicieli.
Pracowali tu najwybitniejsi architekci, jak Belotti, Locci, Ceroni i Affati, pracowali rzeźbiarze i sztukatorowie, malarze i ogrodnicy, słowem najwybitniejsi artyści ówcześni.
Ponieważ późniejsi właściciele zachowali wewnętrzne urządzenia z czasów króla Jana, przeto pałac wilanowski zamienił się niejako w muzeum wielkiej wartości artystycznej, ale muzeum żywe, jakby zakonserwowana z przed 200 lat cząstka ówczesnego życia monarszego.
Jedynie tylko południowy pokój, w którym 17 czerwca 1696 roku zamknął swe powieki pogromca Turków, zamieniony został na kaplicę pałacową, inne zaś sale i pokoje, w liczbie około 50, pozostały prawie bez zmiany.
Cenne meble, portrety, galeria obrazów, zapoczątkowana przez króla Jana, wysoce wartościowe zbiory porcelany, bogata, z górą 50 000 tomów licząca biblioteka, czynią z pałacu wilanowskiego ciekawy cel wycieczek dla swoich i obcych.
Na zewnątrz wszędzie widać niewątpliwe wpływy sztuki francuskiej, którą ,,Król Słońce“ swoim Wersalem zaszczepił wszystkim panującym w Europie. To też fasada frontowa środkowego skrzydła pałacu architektonicznie wzorowana jest częściowo od strony cour d’honneur na fasadzie pałacu Grand Trianon, a liczne płaskorzeźby umieszczone nad geniuszami z laurowymi wieńcami i napisem ,,Repulsit sol in clipeis“, apostrofą do herbu króla „Janiny„, przedstawiają dzieje bohaterskiego króla i są prawdopodobnie roboty francuskich sztukatorów.
Czarowną częścią Wilanowa jest jego park ze szpalerami wysoko ciętych drzew, z perspektywami na drugą stronę łachy wiślanej, płynącej tuż przy alejach parkowych.
Artystycznie pomyślane tarasy i schody wiążą pałac z parkiem, a podziw wycieczek budzą duże potężne topole nadwiślańskie według podania, sadzone przez króla, a tak grube, że zaledwie sześciu ludzi może ich pień objąć.
Kilka artystycznych ław w klasycznym guście, kilka pomników, jak np. orzeł napoleoński i inne zdobią park, a zegar wieżowy wydzwania godziny srebrnym dźwiękiem dzwonu, jak za dawnych czasów, gdy po królu Janie i Auguście II kolejno rodziny Sieniawskich, Czartoryskich, Lubomirskich, Potockich, Branickich władały nad tą perłą okolic Warszawy.
Dziki park w Morysinku, naprzeciwko Wilanowa, ozdobiony jest też sztucznymi ruinami, a perspektywy z sal zamkowych właśnie zamknięte są krajobrazem leśnym z owymi ruinami.
Do kompleksu dóbr wilanowskich należy też i Gucin, gdzie za czasów Stanisława i Ignacego Potockich założono ,,Gay od przyjaciół„. Każdy z krewnych i przyjaciół rodziny w gaju tym własnoręcznie sadził „drzewo przyjaźni„, a stąd powstał, jakby mały lasek, dziś zaniedbany, ale mający pewne historyczno-obyczajowe znaczenie.
Uzupełnieniem tych pańskich siedzib jest Natolin ze swym pałacem i tarasem na wzgórzu dawnego brzegu Wisły. Była to pierwotna bażantarnia, w której Czartoryscy wybudowali pałac. Po ruinie tego pałacu pani z Tyszkiewiczów Potocka (2-e voto Wąsowiczowa) wzniosła nowy pałac, oraz most mauretański, pomnik swej córki Natalii, późniejszej ks. Romanowej Sanguszkowej, i na jej cześć całą tę rezydencję nazwano Natolinem.
W obrębie miasta jeszcze znajduje się pałac w Królikarni, gdzie August III lubił polować na króliki, a Thomatis wzniósł pałac, myśląc, że Stanisław August nabędzie go od sprytnego przedsiębiorcy.
Wszystkie te miejscowości leżą na południe od miasta. Natomiast na północ leżą tereny Cytadeli, które nie tylko zahamowały rozwój miasta w tym kierunku, lecz nawet zniszczyły pięknie zabudowane przedmieścia: Żoliborz i Fawory.
Cytadela warszawska na zawsze zostanie symbolem strasznego ucisku rosyjskiego, bo ileż ciężkich przejść dla polskich rodzin, ile łez i jęków słyszały te mury, jakie bohaterskie przewinęły się tu postacie, tomy pisać by o tym można.
Dziś chodzą wieści, że Cytadela ma być oddana miastu na park. Czy tak będzie — nie wiem. W każdym razie cudownie iści się moje marzenie z przedwojennych czasów, gdym stojąc w Bolonii przed białą marmurową bramą, prowadzącą do ogrodów, czytał na niej napis: „Cytadela Bolonńska, trzykrotnie przez wrogów ludu bolońskiego wznoszona na uciemiężenie tego ludu, wreszcie przez lud zdobyta i na miejsce wypoczynku i radości boloneńskiego ludu zamieniona.“
Rzecz naturalna, że czytając ten napis w 1908 roku, myślałem sobie: „Boże! kiedyż będziemy mogli podobny napis położyć nad bramą cytadeli warszawskiej? “ Spełnienie tego marzenia jest pono dosyć bliskie.
Dalej za dzisiejszą Cytadelą miała swój letni pałacyk królowa Maria Kazimiera. To pałacyk w Marymoncie. Cicho tu bywało i spokojnie, gdy królowa „Marysieńka” przybywała na wywczasy. Natomiast gwar życia ożywiał ten zamiejski pałacyk, gdy umieszczono tu słynny Instytut Agronomiczny.
Zgromadziła się tu ziemiańska młodzież, pełna tężyzny i temperamentu, i stąd ruszyła do szeregów rewolucji. „Wspomnienia Marymontu” Jordana dają ciekawą kartę życia młodzieży naszej z czasów Królestwa Kongresowego i przedpowstaniowych.
Za Marymontem już się zaczynała krawędź leśnych obszarów puszczy kampinoskiej, a wśród niej w wesołej dąbrowie nad stromym urwiskiem Wisły tuliła się w gąszcz leśną zaciszna pustelnia O. O. Kamedułów na Bielanach.
Zakonników tych sprowadził Władysław IV w 1634 r. i osadził na górze nad Wisłą w drewnianym klasztorku. Następnie kościół wymurowano w prześlicznym baroku, tworząc jedną z najpiękniejszych świątyń pod Warszawą.
Za kościołem stoją małe domki zakonników, fundowane przez królów i magnatów, a pod murem kościoła pochowany jest wielki mędrzec i patriota Stanisław Staszic.
Dziś w murach klasztornych mieści się gimnazjum O. O. Marianów, posiadające cenne zbiory przyrodnicze i etnograficzne, dostarczane tu przez misjonarzy z tej kongregacji.
Za Bielanami ciągnie się las młociński i pałacyk Briihla w Młocinach. Las młociński jest miejscem wypoczynku dla ludności Warszawy w dni świąteczne, a tramwaje do Marymontu, autobusy prywatne i parostatki na Wiśle tak są szczelnie zapełnione wycieczkowiczami, że nie łatwo znaleźć można w nich miejsce.
Na prawym brzegu Wisły niema tak pięknych pałaców, jak Wilanów lub Natolin. Jedyny wyjątek stanowi pałac w Jabłonnie, budowany przez prymasa Michała Poniatowskiego, a później zamieszkany przez ks. Józefa. Wszystko też w pałacu przypomina tego bohatera narodowego: meble, obrazy, portrety, zabytki, słowem, Jabłonna przenosi nas w epokę „Księcia Pepi„.
Do dalszych już okolic, ale ściągających jednodniowe wycieczki warszawskie, zaliczyć trzeba na lewym brzegu Wisły Czersk z ruinami zamku ks. Mazowieckich, oraz na zachód od Warszawy leżące miejscowości, jak Żelazową Wolę, miejsce urodzenia Chopina, Łowicz ze wspaniałą kolegiatą i pomnikami prymasów, oraz sąsiadującą z Łowiczem Arkadię, z pałacami i parkiem, założonym przez ks. Helenę Radziwiłłową. Jest tam i świątynia Diany, i łuk rzymski, i zameczek gotycki, i harfa eolska, słowem, cały ten romantyczny aparat tak modny w końcu 18 i na początku 19 wieku.
Do ciekawych wycieczek po prawym brzegu Wisły trzeba zaliczyć wspaniałe romańskiej epoki sięgające opactwo Kanoników Lateraneńskich w Czerwińsku, dokąd zwykle kierują się wycieczki parowcami z biegiem Wisły.
Bardzo godnym widzenia jest też Karczew przy ujściu Świdra, posiadający przepiękny kościół barokowy w liniach tak szlachetnych, że tylko z bielańskim i wizytkowskim może się porównać. Zaś o parę kilometrów od Karczewia na wyspie wznoszą się wśród gęstego parku ruiny pałacu Bielińskich w Starym Otwocku.
Był to ukryty w gęstwinie lasów pałacyk, gdzie car Piotr zjeżdżał z Augustem II, by snuć pierwsze plany podziału Polski. Do opisu okolic wypadłoby dodać pola bitwy pod Raszynem i słynną groblą Falencką, bardzo ładny kościół w Kobyłce, oraz pola bitwy pod Ossowem, gdzie padł ks. Skorupka i rozegrał się ,,Cud nad Wisłą“ w owym pamiętnym dniu 15 sierpnia 1920 r., gdy okopy bolszewickie były o 6 kim. od Stolicy.
Tak więc, chociaż okolice Warszawy nie odznaczają się zbytnią malowniczością wynagradzają ten brak sumą wspomnień historycznych, są one bowiem wieńcem pobojowisk, otaczających Stolicę i wieńcem pól obficie zroszonych krwią jej Obrońców.
Ten specjalnie odmienny charakter okolic Warszawy daje im tę aureolę świetności, która nie zaginie nigdy, chociaż i Olszynka Grochowska i lasy Wawra wejdą w skład rozwijającego się żywiołowo i potężnie miasta.
Wędrówki w kwietniu na pola Raszyna, 8 maja na grób Staszica,, we wrześniu na szańce Woli, 15 sierpnia do Ossowa i Radzymina będą zawsze tymi wędrówkami ludu warszawskiego, który umie czcić: pamięć tych, co życiem swoim bronili wolności Stolicy Państwa: Stołecznego Miasta Warszawy.
Okolice Warszawy to jeden wielki teren bitew o Stolicę: „Warszawie nie były obce żadne boje. Zbyt starem jest na to miastem i stolicą…
Warszawy nie bronią góry, bagna, czy morze. Bronił jej i bronić będzie żołnierz polski, silnie o stolicę swoją oparty, dzieckiem swej stolicy się czujący. Pewniejszy to szaniec, pewniejsza gwarancja dalszych Cudów nad Wisłą, niż góry, bagna i morze. Trzeba jeno, by każdy żołnierz czuł się dzieckiem Warszawy i by każde dziecko Warszawy poczuło się żołnierzem polskim“. (Kaz. Konarski) (…)
Powyższy tekst i ilustracje stanowią fragment: Warszawa; Aleksander Janowski; Wydawnictwo Polskie R. Wegner. Poznań Heliograwury (zdjęcia) wykonano w Zakładach Graficznych Biblioteki Polskiej w Bydgoszczy.